Luna Cieni i Srebra

Ladda ner <Luna Cieni i Srebra> gratis!

LADDA NER

Zakorzeniony w rogu

Czekałem, aż wszyscy inni wyjdą z szatni, zanim sam się ruszyłem. Gdy skręciłem za róg, wpadłem na coś solidnego. Serce podskoczyło mi do gardła, przerażony, że Riley znów mnie dopadł. Zamiast tego, znalazłem się twarzą w twarz z parą przenikliwych niebieskich oczu.

"Norrix..." wyszeptałem, przełykając gruby ścisk, który utworzył się w moim gardle.

"Co się, kurwa, dzisiaj stało, Woodrow?" warknął na mnie. Był blisko, za blisko, więc zrobiłem krok w tył, czując się niekomfortowo.

"Riley Haven to dupek, to się stało." odpowiedziałem. "Nie mogę być sparowany z kimś innym?"

"Nie. Słyszałeś, co powiedział mój ojciec, Woodrow. Ty i Haven musicie to załatwić i przestać robić dramy." Chciałem zaprotestować, bronić się, ale moje usta wyschły, a ciepło wróciło, pulsując we mnie falą.

Zamarłem, niezdolny do odpowiedzi. A potem, nagle, Norrix zrobił trzy kroki naprzód i znalazłem się przyciśnięty między jego piersią a ścianą. Gdy odważyłem się spojrzeć w jego oczy, panika i zamieszanie walczyły we mnie, a po plecach przeszedł mi dreszcz.

Jego źrenice rozszerzyły się, jego oczy niemal całkowicie czarne, gdy patrzył na mnie. To nie tylko jego oczy się zmieniły, patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, jakby cierpiał.

"Wszystko w porządku?" wykrztusiłem szeptem.

Mrugnął szybko, jakby wychodził z transu, i odskoczył. "Idź..." rozkazał szorstko. Nie musiałem słyszeć tego dwa razy, przemknąłem obok niego i poszedłem tak szybko, jak tylko mogły mnie zanieść nogi.

Wciąż się trzęsłem, gdy dotarłem do domu, pospiesznie udałem się do swojego pokoju i chwyciłem fartuch. Po mojej karze, zostałem zwolniony z pracy na tydzień, ale mój czas wolny się skończył. Ponieważ ani mój ojciec, ani babcia nie byli w domu, by mnie zawieźć, musiałem iść pieszo.

Dotarłem do kawiarni sześć minut spóźniony; Stella rzuciła mi spojrzenie dezaprobaty, ale nic nie powiedziała. Praca była prosta, ale dawała mi szansę oderwać myśli od wszystkiego, co wydarzyło się przez ostatnie dwa dni.

Dwie godziny po rozpoczęciu zmiany, dzwonek nad drzwiami zadzwonił i weszła para. Byłem zaskoczony, widząc Violet wchodzącą do kawiarni. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że ramię Riley’a Haven’a było przewieszone przez jej ramię.

"Nie wiedziałam, że nadal tu pracujesz, Tyranni." przywitała się Violet, gdy podeszli do lady. "Dawno cię tu nie było..." Nie wiedziałem, czy próbowała być uprzejma, czy coś sugerowała, ale i tak poczerwieniałem na twarzy.

"Tak, miałem trochę wolnego." odpowiedziałem oschle, rzucając nienawistne spojrzenie Rileyowi. Jego ramię wciąż było owinięte wokół niej, ale on uśmiechnął się do mnie złośliwie. Coś mi mówiło, że to nie było przypadkowe spotkanie. "Co podać?" zapytałem, ignorując go, skupiając się na Violet.

Po przyjęciu i przygotowaniu ich zamówienia, zostawiłem ich siedzących przy jednym ze stolików i poszedłem na przerwę, wychodząc na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Oparłem się o ścianę budynku, patrząc w górę na zachmurzone niebo.

  • "Hej," przewróciłam oczami, sztywniejąc, gdy dołączył do mnie Riley. "Twój tata nadal w szpitalu?"

  • "Tak." Odpowiedziałam sucho. Nie ruszyłam się, nawet nie spojrzałam na niego. Usłyszałam trzask zapalniczki, a potem poczułam zapach dymu, gdy zapalił papierosa.

  • "Potrzebujesz podwózki do domu po zmianie?" Z moich ust wyrwał się gorzki śmiech niedowierzania.

  • "Wolę iść pieszo." Odpowiedziałam stanowczo.

  • "Wiesz, jak na kogoś bez wilka, jesteś naprawdę arogancką suką, Woodrow." Warknął gniewnie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, a potem wyciągnął papierosa przed siebie. Nie paliłam, ale zobaczyłam w tym szansę na zakopanie topora wojennego, choćby tylko po to, by sesje treningowe były znośne.

Dym palił mnie w gardło, gdy wciągnęłam go i zakaszlałam, oddając papierosa z grymasem. - "Riley, co ja ci kiedykolwiek zrobiłam? Dlaczego nie możesz po prostu dać mi spokoju?"

  • "Nie musiałaś nic robić, Tyr. Po prostu działasz mi na nerwy." Zaśmiał się. "Tak było od dzieciństwa." Patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Nie przypominam sobie, żeby Riley kiedykolwiek powiedział mi więcej niż dziesięć słów w szkole.

Wziął kolejny wdech papierosa, wypuszczając długi kłąb dymu. - "Jesteś dziewicą, Tyranni?"

  • "To nie twoja cholera sprawa!" Warknęłam, słowa wyszły ze mnie jak wściekły pisk.

  • "Jesteś..." Stwierdził, uśmiechając się do mnie, gdy moja twarz poczerwieniała. Odwrócił się, strzepując papierosa i podchodząc do mnie.

Skuliłam się przy ścianie jak przestraszona mysz, nie mogąc się ruszyć, gdy położył ręce na moich biodrach. - "Gdybyś nie była, przeleciałbym cię tu i teraz przy tej ścianie, gdzie każdy mógłby patrzeć..." wyszeptał.

Spojrzałam na niego wyzywająco, ale moje ciało drżało ze strachu. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc, nikogo, kto mógłby go powstrzymać. W ringu mogłabym go pokonać, ale tutaj? Bez wilka nie miałam szans. - "Mogę być delikatny, jeśli tego chcesz..." wyszeptał, jego ton nagle stał się słodki. Prawie mogłam pomylić to z czułością.

  • "Dlaczego nie pozwolisz mi zabrać cię do domu dziś wieczorem?" zaproponował znowu, pochylając się, jego ciepło ciała przyciskało się do mnie. - "Mógłbym być dla ciebie taki dobry, wiesz... A jeśli będziesz dla mnie dobra, może cię zatrzymam... Nawet bez wilka..." wyszeptał, jego oddech muskał moje usta.

Na wspomnienie tego, czego mi brakowało, przez moje ciało przeszła fala gniewu, przebijając się przez mgłę strachu i bezruchu. Bez ostrzeżenia uderzyłam go stopą. Riley wydał z siebie ostry jęk, a ja odepchnęłam go. - "Cholerna suka!" Warknął, gdy szybko wróciłam do środka, wciąż drżąc, gdy schowałam się w kącie za ekspresem do kawy.

Minęła chwila, zanim dzwonek przy drzwiach zadzwonił i usłyszałam głos Riley'a. Stella nic nie powiedziała, jej usta były zaciśnięte, gdy na mnie patrzyła. Dopiero gdy usłyszałam, jak wychodzą, w końcu odetchnęłam z ulgą.

Föregående kapitel
Nästa kapitel