Bogini Podziemi

Ladda ner <Bogini Podziemi> gratis!

LADDA NER

Pakiet Czerwonego Księżyca.

„Nie powinnaś pozwalać im tak do siebie mówić, wiesz?”

Theo, syn Feliksa i przyszły Beta, dołącza do mnie. Nie jest okropny, ale nigdy też nie był miły. Jestem pewna, że ma żal, ile czasu Feliks mi poświęcał, gdy dorastałam.

„Twoje zajęcia są w innym kierunku,” mówię beznamiętnie.

„Teraz znasz mój plan zajęć?” Na jego twarzy pojawia się wolny uśmiech.

„Znam plan zajęć wszystkich. Nie jesteś wyjątkowy. Po prostu lubię wiedzieć, gdzie unikać.”

„Cóż, wyraźnie nie dostałaś aktualizacji. Zion i ja mamy w tym roku zaawansowane zajęcia. Alpha chce, żebyśmy byli gotowi do ukończenia szkoły, jeśli zajdzie taka potrzeba.”

Wzdycham. „Och, wspaniale.”

Skręcamy za róg w stronę Zaawansowanego Angielskiego, i tam jest. Zion. Opierający się o drzwi jakby pozował do zdjęcia. Ten zarozumiały drań odpycha się od ściany i daje Theo jedno z tych irytujących „braterskich” uścisków.

„Poinformowałeś małego wojownika?” pyta Zion, jakby mnie nie było.

„Nie, jeszcze nie. Myślałem, że chciałbyś to zrobić osobiście.”

Obaj zwracają się do mnie. Skupiam się na drzwiach do klasy, w milczeniu błagając, by otworzyły się szybciej. Zion staje tuż przede mną, blokując mi drogę, a ja przewracam oczami dramatycznie.

„Będziesz nas uczyć,” mówi.

„Ah, nie.”

„Jestem przyszłym Alfą, Envy. Musisz robić to, co ci każę.”

„Zobacz, jak powiedziałeś 'przyszłym'? To znaczy, że jeszcze nie. To znaczy, że nie muszę robić nic, co mi każesz.”

Jego szczęka drga. „A co, jeśli powiem o tym mojemu ojcu?”

Przewracam oczami tak mocno, że powinno się to liczyć jako ćwiczenie, i patrzę na niego z gniewem.

„Alpha Marcus powie ci, że mój plan jest pełny. Mam teraz codziennie sprawy poza stadem.”

„Więc kiedy będziesz się uczyć?”

„Późno.”

„Świetnie. Spotkamy się w twoim pokoju codziennie o 'późno'.”

Wkurzający drań. Oczywiście, to wtedy pani Parker, nasza nauczycielka angielskiego, decyduje się pojawić. Grupa wchodzi do środka, a ja upewniam się, że jestem ostatnia, aby zająć najdalsze miejsce od wszystkich.

Dzień ciągnie się w nieskończoność, a podczas lunchu jestem przekonana. Jeśli tak ma wyglądać rok, skończę go wcześniej i wyniosę się stąd. Po szkole biegnę do domu na prysznic i zakładam świeży strój do ćwiczeń, który mogę nosić pod skórzanymi ubraniami do jazdy. Zatrzymuję się na chwilę, by spojrzeć na siebie w lustrze. Nie jestem niepewna siebie, ale to mój pierwszy raz, kiedy odwiedzam inne stado, i chcę zrobić dobre wrażenie. Moje długie czarne włosy są splecione w warkocz na plecach. Moja opalona skóra wygląda gładko, a zielono-niebieskie oczy są ostre i jasne. Nie jestem chuda jak inne dziewczyny w naszym stadzie. Mam krągłości, duże piersi, jędrny tyłek z ciągłego treningu i silne ramiona i nogi. Nie męskie, po prostu potężne. Oczywiście, to wystarcza, żeby te suki w szkole mówiły o mnie. Lubię to, jak wyglądam. To powinno wystarczyć. Mimo to, coś mnie niepokoi. Może to nerwy. Nigdy wcześniej nie widziałam innego stada. Mam tylko nadzieję, że nie znienawidzą mnie od razu.

Aleisha

„Kiedy przyjedzie twój nowy trener, siostro?”

Xavier zapytał, siadając obok mnie na kanapie. Jest najstarszym z moich czterech braci, choć tylko o kilka minut. Sprawdziłam telefon i przewróciłam oczami, akurat w momencie, gdy Haiden, drugi najstarszy, prowadził kolejną wilkołaczkę przez dom do swojego pokoju.

„Nie powinno to długo potrwać. Czemu pytasz? Chcesz się czegoś nauczyć?” drażnię się.

Parsknął. Xavier nie potrzebuje lekcji. Szczerze mówiąc, myślałam, że ja też nie potrzebuję, ale najwyraźniej związanie z Tommym, najlepszym przyjacielem mojego brata i naszym przyszłym Betą, oznacza, że nagle potrzebuję więcej treningu. Tata jest paranoikiem. Zawsze taki był.

„A co z Noahem i Levim? Gdzie oni są?”

„Jestem pewien, że są ze swoimi dziewczynami.” Xavier skrzywił się.

Zrobiłam obrzydzoną minę. Lucy i Sarah. Moi młodsi, lecz starsi bracia upierają się, by nazywać te wilkołaczki swoimi dziewczynami. Xavier też ich nie lubi. Spośród wszystkich czterech, tylko on nigdy nie ulegał ciągłemu napływowi wilkołaczek rzucających się na nich. Zawsze trzymał się zasady, że poczeka na swoją partnerkę. Nie że stado mu wierzy. Czworaczki mają taką reputację, że ludzie zakładają, iż wszyscy zachowują się tak samo. Przestał się bronić lata temu. Mówi, że tylko opinia jego partnerki będzie się liczyć. Czekają już siedem lat. Bliźniacy i trojaczki czasem dzielą partnerkę, więc zakłada się, że czworaczki też będą. Ale chyba nikt nie będzie wiedział, dopóki ona się nie pojawi, a Xavier odmawia zadowolenia się kimkolwiek innym.

„Muszę iść,” powiedział, wstając z kanapy. „Baw się dobrze na treningu.”

Przewróciłam oczami ponownie. Łatwo mu mówić.

Usłyszałam ryk motoru na zewnątrz i zatrzymałam się. Dziwne. Tata mówił, że mój nowy trener to dziewczyna. Wyszłam na zewnątrz, spodziewając się zobaczyć jednego z przyjaciół moich braci, którzy się wygłupiają. Ale motocykl, który się zbliżył, był elegancki, czarny, z dwoma mieczami przyczepionymi do pleców jeźdźca. Miecze ociekały krwią. Dużo krwi. Jeździec zeskoczył z motocykla, zdjął kask, a długa czarna warkocz opadł swobodnie. Moje brwi uniosły się. Okej... zdecydowanie dziewczyna. Twarda dziewczyna.

„Hej, ty Aliesha?” zapytała.

„To ja.”

Wysunęłam rękę do przodu, ale ona zaśmiała się i podniosła ręce w rękawiczkach.

„Przepraszam. Jestem brudna. Natknęłam się na kilku łotrów w drodze tutaj.”

„Łotrzy? Ilu? Gdzie? Powinnam powiedzieć moim braciom!”

„Około ośmiu. Wszyscy są martwi, nie martw się.”

Powiedziała to, jakby właśnie zrobiła zakupy.

„Pokonałaś ośmiu łotrów sama? Tymi mieczami?” Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem.

„Tak. Jeszcze nie mam swojego wilka, więc nauczyłam się walczyć tymi.”

Uśmiechnęła się i wyciągnęła swoje miecze. Były ogromne, ostre i przerażające.

„O wow. Okej. Możesz mnie tego nauczyć? To... to niesamowite!”

Zaśmiała się, pełnym i prawdziwym śmiechem, nie szyderczym. Pewnie brzmię śmiesznie, ale nigdy nie zabiłam łotra. Ba, ledwo byłam w prawdziwej walce. A ona z łatwością pokonała ośmiu przed śniadaniem.

„Taki jest plan, jestem pewna,” powiedziała. „Masz jakieś miejsce, gdzie możemy trenować?”

„Tak, oczywiście. Chodź na tyły. Jest tam dużo miejsca, gdzie nikt nam nie przeszkodzi.”

Föregående kapitel
Nästa kapitel