Związana z Moim Przyrodnim Bratem i Jego Najlepszym Przyjacielem

Pobierz <Związana z Moim Przyrodnim Bra...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 3

KYRIE.

„Co do cholery masz na myśli, Cole?” warknąłem, waląc pięściami w worek treningowy jakbym miał z nim na pieńku. Knuckles piekły, ale nie przestawałem. Wściekłość potrzebowała ujścia.

„Interesy poza klubem to nie sprawa klubu. Nikt nawet nie zauważył cię w klubie, nie mówiąc już o tym, z którą dziewczyną wyszedłeś,” wyjaśnił Cole po drugiej stronie linii. „Nie było żadnych sygnałów.”

Uderzyłem mocniej, a worek gwałtownie zakołysał się na łańcuchu.

„Większość dziewczyn oszukuje klub. Potajemnie wychodzą z klientami i zatrzymują całą kasę dla siebie. Myślę, że ona zrobiła to samo,” dodał, a ja poczułem, jak adrenalina jeszcze bardziej pompuje mi się w żyły.

Kurwa!

Tamtej nocy w RavenSquare Pack – jakimś zapadłym, ledwo zipiącym skrawku terytorium – wszystko się zmieniło.

Saint i ja pojechaliśmy tam, żeby mieć oko na nasz najnowszy cel, a po wykonaniu zadania postanowiliśmy, że trochę rozrywki nie zaszkodzi.

Miało to być coś na luzie, tylko żeby rozładować napięcie i stres, jak zawsze, ale jakoś poszło to znacznie dalej.

Ta tajemnicza kobieta zrobiła jedną z rzeczy, w których ludzie z tej paczki byli dobrzy... Kradzież.

Ukradła moje pieprzone serce. Mój umysł. Moją przeklętą duszę.

Kiedy obudziłem się tamtego ranka, jej już nie było. Byłem co najmniej rozczarowany. Ale gniew Sainta z powodu skradzionego zegarka przejął każdą szansę, jaką miałem, żeby jej szukać. Musieliśmy wrócić do paczki pierwszą rzeczą tego ranka, żeby zająć się nagłą sytuacją.

Tak ją straciłem.

Na początku myślałem, że to przez seks i to, jak się czułem, kiedy ją posuwałem. Myślałem, że po prostu pragnę jej więcej. Doszedłem do wniosku, że może po prostu podobało mi się, jak się nam poddała, jak jej usta otwierały się, gdy w nią wchodziłem, nawet gdy Saint wsadzał jej swojego kutasa do ust...

Ale z biegiem dni odkryłem, że to było znacznie więcej. Bo coś we mnie skręciło się tamtej nocy. I od tamtej pory nie mogłem się odciąć.

Bo podczas gdy Saint ją posuwał jak maszyna, złapałem ją na patrzeniu na mnie.

Przez maskę, którą miała na sobie, widoczne były tylko jej oczy. Ale Boże, te oczy. Niebieskie, głębokie i bezkresne. Jakby mogły pochłonąć każdy powód, dla którego miałem to traktować na luzie.

Patrzyła na mnie, jakbym był czymś więcej niż kutasem i wypłatą.

Nie powinienem tak czuć do kogoś, kto pozwolił, żeby dwóch facetów rozszarpało ją za kasę. Ale, kurwa, czułem.

Saint chce ją zabić. Przysiągł, że poderżnie jej gardło, jak tylko znowu stanie mu na drodze.

Widziałem, jak Saint zabija. Nigdy się nie waha. A kiedy mówi, że kogoś zabije, to go zabija.

Bezemocjonalny drań urodził się w dniu Krwawego Księżyca. Nie był tylko fizycznie inny od reszty z nas... Brakowało mu również emocji i empatii. Gość podnieca się, sprawiając ludziom ból i rozlewając krew.

Ale nigdy nie pozwolę mu jej skrzywdzić.

Już niezliczoną ilość razy oferowałem, że zastąpię skradziony Rolex. Nawet zaproponowałem mu dowolny model, nawet niestandardowe, ale on uparcie trzymał się tego skradzionego. Mógłby się pieprzyć, nie obchodzi mnie to.

Gniew Sainta nie dotyczy tylko skradzionego zegarka. Problem z Saintem jest taki... Co należy do niego, to trzyma. Ludzi. Lojalność. Przedmioty. Nazwij to.

Jeden skradziony przedmiot, jak Rolex, nie chodzi o sam przedmiot. Chodzi o brak równowagi sił, której nie może tolerować.

Myślę, że czas znowu odwiedzić to miasteczko. Ale zrobię to dopiero po ślubie Alfy Rollinsa z jego nową miłością.

Saint nigdy nie interesował się, kim będzie jego nowa macocha. Nawet nie próbował zbadać jej przeszłości ani niczego o niej.

Po prostu stwierdził, że nie obchodzi go ona, bo pochodziła z tamtego miasteczka.

Typowy Saint.

Ale ja tak. Przeprowadziłem szybkie sprawdzenie tła w jego imieniu. A kiedy wróciłem, nawet nie pozwolił mi podać mu szczegółów o niej. Machnął ręką, mówiąc, że wie, że głównym powodem, dla którego tam pojechałem, było szukanie mojej czarodziejki.

Nie mylił się, choć. Ale jednym kamieniem zabiłem dwa ptaki. Czy nie było warto?

Jedyną informacją, którą Saint pozwolił mi przekazać, było to, że kobieta nazywa się Jovie i że ma córkę.

No cóż, zrobiłem, co mogłem.


Jako Beta, moim zadaniem było upewnić się, że wszystko działało gładko jak humor Świętego, a tego ranka to już była cholernie wielka katastrofa.

Minęła siódma rano, a teren ceremonii wyglądał jakby był w połowie ubrany, jak panna młoda złapana w trakcie przebierania. Dekoratorzy krzątali się jak bezgłowe mrówki, a żaden z centralnych elementów nie wyglądał nawet zdalnie jak na makietach. Czy Alpha Rollins nie mówił, że zatrudnił jednego z najlepszych w mieście?

Bzdury.

Gdyby Święty schował swoją dumę do kieszeni na jeden dzień... gdyby mógł odłożyć na bok swoją gorycz i zrobić to dla ojca, nie byłbym pod taką presją!

Ale nie. Mógłbym się założyć o swoje jaja, że Święty teraz grzebie się w jakiejś ciepłej cipce, pewnie po same jaja, ignorując swoje pieprzone obowiązki wobec ojca!

Ruszyłem w stronę apartamentu Alfy. Przynajmniej tam pokojówki wiedziały, co robią. Zasłony były zawieszone, sztućce lśniły, a sypialnia była już przygotowana na nową pannę młodą. Miejsce pachniało lawendą i świeżym polerowaniem. Wszystko było na swoim miejscu.

Idealnie.

Wysłaliśmy też konwoje, żeby przywieźć pannę młodą w wielkim stylu z RavenSide. Powinni tu być za dwie godziny.

Usatysfakcjonowany, że wszystko nie rozpadnie się beze mnie przez dziesięć minut, szybko się usprawiedliwiłem. Musiałem się odświeżyć na czas, żeby dołączyć do okazji. Zostało ledwie 40 minut, a nie chciałem przegapić ani sekundy.


– Jezusie Chryste!

Nie miałem zamiaru krzyczeć, gdy wszedłem do jego cholernie domu, ale nie mogłem się powstrzymać.

Powietrze śmierdziało seksem i dymem. Jęki wypełniały moje uszy. Butelka czegoś drogiego stoczyła się z kawowego stolika, kapiąc bursztynem na dywan.

Nie myliłem się. Był pośrodku dwóch kobiet, które też pieprzyły się nawzajem, jakby świat miał się skończyć za pięć minut.

Na kolanach na ogromnym łóżku, głowa przechylona, wypuszczał powoli strumień dymu z ust, a jego biodra bezlitośnie wbijały się w blondynkę na czworakach.

Jedną ręką ściskał jej włosy, drugą trzymał za biodro, jakby próbował ją rozerwać na pół, stabilizując ją, gdy wbijał się tak mocno, że rama łóżka się trzęsła. Jej policzek był przyciśnięty do materaca, rozmazana szminka wnikała w białe prześcieradła, a długi sznur śliny zwisał z jej brody.

Pod nim jęczała, błagała i drżała, ale on nawet nie mrugnął. Po prostu wciągał długi haust z papierosa, dym wirował z jego ust jak demon wydychający ogień.

A obok nich? Ta druga, o kruczoczarnych włosach i zniszczonym spojrzeniu, klęczała obok, głaszcząc swoje mokre cipkę, jakby musiała, żeby Święty patrzył. Jej usta zderzały się z ustami blondynki, gdy tylko on wbijał się do przodu, jakby całowała orgazm prosto z jej płuc. Jej druga ręka bawiła się piersiami blondynki, od czasu do czasu wędrując w dół po brzuchu Świętego, jakby chciała być następna w kolejce.

– Święty! – warknąłem, zatrzaskując za sobą drzwi. Ledwo mogłem się usłyszeć przez ten jękliwy, klekoczący, dyszący bałagan.

Nawet nie raczył odpowiedzieć. Po prostu dał blondynce brutalny klaps w tyłek i kontynuował, jakbym był kolejnym meblem w jego pałacu rozpusty.

Ruszyłem w jego stronę, wyrwałem mu jointa z ust, zmiażdżyłem go między palcami i rzuciłem na podłogę.

– Pieprzona trójka w poranek ślubu twojego ojca? – wycedziłem przez zęby, kopiąc drzwi za sobą. – Wiesz, że niektórzy staroświeccy Likani uważają to za pieprzonego pecha?

To w końcu przyciągnęło jego powolne, zimne spojrzenie. Tę samą martwą minę, która sprawiała, że jego żołnierze uginają się w kolanach, a członkowie stada sikają w majtki.

Ale ja? Widziałem go zakrwawionego, pijanego, złamanego i jeszcze gorszego. Nie bałem się jego pieprzonego spojrzenia.

Jego blade oczy powoli przesunęły się na moje, bardzo niezadowolone, jakbym przerwał mu medytację, a nie pieprzenie.

– To spojrzenie na mnie nie działa – mruknąłem. – Zostaw je dla reszty świata. – Dałem znak dziewczynom, żeby natychmiast się wyniosły.

– Co do cholery, Kyrie? – Święty wydyszał, siadając na łóżku.

– Ubierz się. Panna młoda przyjeżdża za... – sprawdziłem zegarek, westchnąłem i spojrzałem na jego brudną, zadowoloną, pijaną od seksu twarz. – ...Piętnaście minut.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział