Związana z Moim Przyrodnim Bratem i Jego Najlepszym Przyjacielem

Pobierz <Związana z Moim Przyrodnim Bra...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 1

ŚWIĘTY.

"Zaczekaj... Proszę... Przestań... Nie mogę..."

Ten cholernie niezapomniany głos tkwił w mojej głowie przez osiem pieprzonych miesięcy, nieustannie nawiedzając ściany mojej czaszki.

Była tak słaba, że ledwo mogła dotrzymać naszej umowy.

Żałosne.

A mimo swojej nieudolności miała czelność mnie okraść.

Jeśli kiedykolwiek ją jeszcze spotkam w tym życiu, a nawet w następnym, sprawię, że pożałuje każdego oddechu, który wzięła po tym, jak mnie okradła. Będzie żałować, że wzięła coś, co do niej nie należało.

Nie obchodzi mnie, czy zajmie to miesiące czy lata. Sprawię, że pożałuje tamtej nocy aż do ostatniego tchnienia.

Zawsze nienawidziłem tego nędznego miasta. Słyszałem, że ludzie tam to tylko pasożyty... złodzieje, narkomani, kłamcy i oprawcy. I już za pierwszym razem, gdy ja i Kyrie postawiliśmy tam stopę, zostaliśmy trafieni.

Podczas gdy mnie ukradziono drogi zegarek Rolex, który mógłby kupić całe to nędzne miasto, Kyrie stracił zdrowy rozsądek i serce na rzecz tej samej kobiety, którą dałbym wszystko, by zobaczyć klęczącą przede mną i błagającą o litość, podczas gdy decydowałbym o jej losie.

Dobrze, że dziewczyna, która wyglądała na około dwadzieścia lat, miała na sobie maskę tej nocy, gdy ja i Kyrie obaj wsadziliśmy w nią swoje kutasy.

Myślała, że to czyni ją tajemniczą. Ale nie. Nie czyniło. To tylko sprawiło, że była przewidywalna. Spotkałem się z jej typem zbyt wiele razy. Jedyna różnica polegała na tym, że miała szczęście.

Kyrie trzymał ją przyciśniętą do materaca hotelowego, jedną rękę wplątaną we włosy, drugą chwytając jej biodro, jakby próbował oznaczyć ją swoimi palcami. Jęczał, jakby była czymś wyjątkowym... Prawie jakby nigdy wcześniej nie pieprzył dziewczyny, która drżała i błagała.

Stałem obok nich, trzymając swojego kutasa w ręku, obserwując, jak jej ciało drży pod nim. Jej jęki były zdławione przez zmęczenie. Jej uda próbowały się zamknąć.

Już drżała i rozpadała się, zanim jeszcze jej dotknąłem.

W połowie zabawy, którą zaplanowaliśmy na noc, jej maska zsunęła się na sekundę. I w tej jednej sekundzie zapamiętałem każdy cholerny szczegół jej twarzy – wysokie kości policzkowe, rozchylone pełne usta i głębokie, niebieskie oczy pełne czegoś bliskiego żalu. Ten wyraz, który ludzie mają, gdy zdają sobie sprawę, że poszli za daleko i nie mogą wrócić.

Szybko nałożyła maskę z powrotem.

Miała nadzieję, że nic nie zauważyłem, a ja dałem jej wrażenie, że miała rację.

Spotkałem jej spojrzenie, gdy patrzyła na mnie z paniką. Zamknąłem oczy, wydałem zduszony jęk i udawałem, że nic nie zauważyłem.

Gdyby tylko wiedziała.

Teraz pamiętam jej twarz, jakby była wypalona w mojej pamięci, i to daje mi przewagę nad Kyriem, bo w momencie, gdy ją zobaczę, zabiję ją bez mrugnięcia okiem, a on może nawet być jednym z moich widzów, nie zdając sobie sprawy, że właśnie zabiłem jego ukochaną czarodziejkę.

Kyrie prawie nigdy się nie zakochuje. Cholera, zakochał się tylko raz w życiu. Kiedy kocha, jest to wszystko pochłaniające i lekkomyślne. Taka miłość, która może go zabić. A już umiera w środku z powodu jednej dziewczyny, którą zrobiłbym wszystko, żeby zabić.

Cóż, dla naszego wspólnego dobra, mam nadzieję, że to była tylko chwilowa fascynacja lub głód jej ciasnej cipki. Może nie dostał jej wystarczająco tej nocy. Mam nadzieję, że to nie była prawdziwa miłość. Bo to może być jedyna rzecz, która nas rozdzieli.

Wiedziałem, że wszędzie są złotodziejki. Ale zawsze nienawidzę, gdy mają swoje na wierzchu. Tak jak ta, w którą wpadł mój ojciec, która pochodziła z tego samego gównianego miasta pełnego złodziei.

W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat wciąż zachowywał się jak zakochany nastolatek z kryzysem wieku średniego. Wciąż zaślepiony miłością. A za dwa dni, jak prawdziwy głupiec, pozwalał jej ciągnąć się do ołtarza... Kobieta, którą poznał zaledwie trzy miesiące temu.

Cholera.

To żałosne, patrzeć, jak człowiek z takim doświadczeniem życiowym daje się omotać komuś, kto prawdopodobnie nie potrafi nawet przeliterować słowa 'lojalność'.

Próbowałem go powstrzymać, ale stary głupiec mówił i mówił o tym, jak ona go uszczęśliwia, ożywia i daje mu nowy cel w życiu.

A wisienka na torcie?

Miała, kurwa, córkę!

Obie były tutaj, gotowe żywić się jego nazwiskiem, naszym bogactwem i moim spadkiem.

A skoro nie mogłem zatrzymać ślubu, musiałem ich pilnować.

Wytarłem krew z rękawic kawałkiem materiału, który wyrwałem z koszuli martwego człowieka. Nie obchodziło mnie, że się zabarwił na czerwono; nie zamierzałem go zachować.

"Czysto," powiedziałem do komunikatora.

"Przyjąłem. Wschodnia hala zabezpieczona," odezwał się spokojny głos Kyrie.

Przeszedłem nad ciałem, dając znak Kianowi i Vossowi, żeby się rozproszyli i sprawdzili kąty. Kian, mój ekspert od materiałów wybuchowych, trzymał karabin blisko ramienia, podczas gdy jego oczy przeszukiwały każdą ciemną szczelinę. Voss, ten, którego nazywam cichym duchem, zniknął w korytarzu jak cień.

To był trzeci obiekt w ciągu dwóch miesięcy... Kolejny magazyn maskujący się za fałszywą korporacją.

Byliśmy zemstą, której ludzie nigdy nie widzieli nadchodzącej.

"Cel potwierdzony w dolnym wschodnim skrzydle," mruknął Kyrie przez komunikator. "Próbuje uciec."

"Zajmijcie wyjścia," powiedziałem do Vossa i Kiana. "Kyrie, wypędź go. Trzymaj go w biegu. Chcę zobaczyć jego oczy, gdy zda sobie sprawę, że jest w pułapce."

Skręciłem za róg i przeszedłem obok kolejnego pokoju z rozrzuconymi ciałami.

Lubiłem tę część. To, jak demontowaliśmy ludzkie śmieci bez chaosu czy współczucia.

To nie krew mnie zadowalała. Ani ich krzyki. Boże, nie. To zawsze było jak oglądanie filmu bez dźwięku.

Co zadowalało jakąś skrzywioną część mnie, to precyzja. Spokój w chwili przed uderzeniem. Boska kontrola. To, jak każde unicestwienie czyniło świat trochę lepszym miejscem – czymś, czego nie byłem w stanie zrobić wtedy, gdy miałem tylko trzynaście lat.

To, jak wycinaliśmy grzech z tego świata czysto, jak chirurdzy... Sprawiało, że czułem się czymś więcej niż człowiekiem. I mniej.

Nie tylko eliminujemy zagrożenia. Przepisujemy zasady. I gdzieś głęboko w środku, czuję, że odwracam tamtą noc – ogień, jej krzyki, moje wahanie. Jednego potwora na raz.

Ten ogień wypalił coś we mnie na zawsze... To było jak cholerny świąd, którego wciąż nie mogłem podrapać.

"Jest osaczony," powiedział Kyrie.

Idealnie.

Wszedłem na klatkę schodową i zszedłem. Kiedy otworzyłem stalowe drzwi na niższy poziom, świnia, której szukaliśmy, pojawiła się w zasięgu wzroku, cofając się jak szczur. Miał krew na koszuli i ciężko dyszał.

Odwrócił się i zatrzymał, gdy mnie zobaczył.

Zrozumienie zmyło go czysto. "Proszę..." zaczął. Ale strzeliłem mu w nogę, zanim skończył, a on upadł na podłogę.

Kyrie stał za nim, żując gumę z tą samą leniwą pewnością siebie, którą zawsze nosił bez wysiłku. Czarna taktyczna koszula ciasno przylegała do jego ciała, karabin w ręku, a uśmiech ledwie dotykał jego warg. Ten sam uśmiech, który miał, zanim pobił człowieka do krwi w zeszłym miesiącu.

Powoli podszedłem do mężczyzny, który żałośnie próbował się odczołgać.

"Bez nazwisk," powiedziałem cicho. "Bez układów. Handlujesz dziećmi. Giniesz."

"Nie wiedziałem...!"

Kopnąłem go w twarz. Dwa razy. Może trzy. Ale wystarczająco mocno, by wybić zęby i złamać szczękę. Satysfakcjonujący trzask chrząstki i rozprysk krwi na moich butach.

Przestałem, gdy przestał wydawać dźwięki.

"Sprawdź dokumenty," powiedziałem. "Dyski twarde. Jakiekolwiek serwery zapasowe. Spal wszystko inne."

"Jasne," odpowiedział Kyrie, już zabierając się do pracy.

Stałem nad ciałem. Mężczyzna się nie ruszał.

Dobrze.

Otworzyłem telefon, zrobiłem zdjęcie trupa i wysłałem je do jednej z naszych anonimowych skrzynek... Kolejny kawałek brudu usunięty z ziemi.

"Świat nie potrzebuje takich jak ty," mruknąłem.

Ale prawda?

Potrzebował takich jak ja.

Bo to mi się podobało.

I to mnie, kurwa, przerażało.

Kyrie wrócił. "Na pewno wszystko w porządku?"

"Tak."

Zatrzymał się, patrząc na ciało. "Pewnie był czyimś ojcem."

"To ktoś powinien go lepiej wychować."

Następny rozdział