Związana Kontraktem z Alfą

Pobierz <Związana Kontraktem z Alfą> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 2

Perspektywa Rebeki

Nie pamiętam, jak dotarłam do naszej sypialni, moje oczy zamglone od niewylanych łez, a gorąca wściekłość pulsowała w moich żyłach. Ale nagle tam byłam, przeszukując rzeczy Williama z pierwotną furią, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam – niemal zwierzęcą w swojej intensywności.

Moje ręce drżały, gdy odkryły ukryty schowek w jego nocnym stoliku, ujawniając intymne zdjęcia jego i Olivii. Ich ciała splątane w sposób, w jaki nigdy nie był ze mną, oraz platynowa bransoletka z wygrawerowanymi ich inicjałami, owinięta symbolem, który rozpoznałam z rytuałów wilkołaków.

Moje palce natrafiły na coś jeszcze – małe aksamitne pudełko. Kiedy je otworzyłam, diamentowy pierścionek zaręczynowy błyszczał w moich oczach, o wiele bardziej ekstrawagancki niż ten, który miałam na palcu. Do niego była dołączona ręcznie napisana kartka, która skręciła mi żołądek w supeł: [Dla mojej prawdziwej miłości. Na zawsze twój, W.]

Opadłam na krawędź łóżka, ściskając pierścionek w drżących palcach, patrząc na niego z niedowierzaniem. Nawet wśród zniszczenia, mała, głupia część mnie zastanawiała się, czy istnieje jakieś wyjaśnienie, jakieś nieporozumienie, które mogłoby uratować te pięć lat, które spędziliśmy razem. Każde zdjęcie, każda miłosna notatka wypalała się w moich siatkówkach, kwaśne łzy w końcu spływały po moich policzkach.

Wtedy moje ludzkie uszy to wychwyciły – charakterystyczny dźwięk klucza w zamku drzwi frontowych.

Całe moje ciało zamarło, serce biło tak głośno, że byłam pewna, że nawet człowiek by je usłyszał, nie mówiąc już o wilkołaku z wyostrzonymi zmysłami. Głosy napłynęły z przedpokoju. Głęboki ton Williama, głos, który szeptał obietnice na zawsze, był towarzyszony przez kobiecy śmiech, który natychmiast rozpoznałam. Olivia. Byli tutaj. Razem.

„...mogliśmy od razu pojechać do mnie,” mówiła Olivia, jej głos był figlarny i intymny w sposób, jakiego nigdy nie słyszałam, gdy mówiła do mnie – ton kobiety pewnej swojej pozycji.

„Chcę się najpierw wykąpać. Pachnę siłownią, a wiesz, jak wrażliwy jest twój wilkołaczy nos,” odpowiedział William.

Podłoga zdawała się przechylać pod moimi stopami, gdy weszli za róg do sypialni i stanęli jak wryci. Twarz Williama zbladła, a idealnie wypielęgnowana dłoń Olivii, która spoczywała na jego talii, opadła w szoku.

„Rebeka?” Głos Williama załamał się, pewny siebie przyszły Delta Stada Srebrnego Księżyca nagle brzmiał jak przyłapany uczniak. „Czy nie powinnaś być u Sofii?”

Nie mogłam mówić. Moje struny głosowe wydawały się sparaliżowane, gdy siedziałam tam, ściskając w ramionach zdjęcia i listy, a jego rodzinny pierścionek na moim palcu.

Olivia otrząsnęła się pierwsza, powolny, złośliwy uśmiech rozprzestrzenił się na jej perfekcyjnie umalowanej twarzy, jej oczy na chwilę błysnęły drapieżnym złotem w kącikach. „No proszę. Chyba kot wyszedł z worka – a może raczej wilk?” Zaśmiała się okrutnie. „Szczerze mówiąc, mam dość ukrywania się przez lata. Choć nie spodziewałam się, że wielkie ujawnienie nastąpi wieczorem przed ślubem. Biedna mała człowieczka.”


„Pięć lat,” w końcu zdołałam powiedzieć, mój głos ledwo szeptem, każde słowo szarpało moje gardło jak rozbite szkło. „Byliśmy razem przez pięć lat... a ty i moja druhna...”

William zrobił krok do przodu, jego oczy przelatywały po dowodach rozsypanych na naszym łóżku. Bursztyn jego tęczówek zaczął przechodzić w złoto na krawędziach – pierwszy znak, że jego wilk się budzi. „Rebeka, nie powinnaś przeszukiwać moich prywatnych rzeczy. To naruszenie prywatności.”

Cofnęłam się odruchowo, moje ludzkie instynkty przetrwania krzyczały o niebezpieczeństwie, nawet gdy ból w mojej piersi przekształcił się w coś gorętszego, ostrzejszego – wściekłość, która wypaliła moje łzy. „Chłopiec... James. To twój syn? Jak długo to trwa?”

Olivia przerzuciła swoje platynowe włosy przez ramię, poprawiając swoją designerską torebkę z aroganckim ruchem nadgarstka. „Ma sześć lat. William i ja byliśmy razem na długo przed tobą, kochanie. Dlaczego myślisz, że nigdy nie spędza pełni księżyca z tobą?”

Krew odpłynęła z mojej twarzy, zostawiając mnie oszołomioną. Pełnie księżyca były święte dla wilkołaków – czas, gdy więzi stada były najsilniejsze, gdy wilk był najbliżej powierzchni. William zawsze mówił mi, że musi być z Stadem w te noce na ważne rytuały, których ludzie nie mogą uczestniczyć, że jego pozycja przyszłego Delty tego wymaga. Ale był z nią. Z ich synem. Tworząc więzi rodzinne, które myślałam, że będziemy budować razem.

"Więc te pięć lat to były same kłamstwa?" Mój głos stał się mocniejszy, wibrując od furii narastającej we mnie. "Planowałeś mnie poślubić, przeprowadzić ceremonię znakowania wilkołaka, a potem nadal zdradzać mnie z nią? Wykorzystać mnie, aby zabezpieczyć swoją cenną pozycję Delty?"

William podszedł do mnie, jego ruchy były płynne. Jego głos przybrał rozsądny, protekcjonalny ton, który używał, gdy wyjaśniał rzeczy, które uważał za poza moim ludzkim zrozumieniem. "Rebeko, musisz zrozumieć, że to jest powszechne w społeczeństwie wilkołaków, zwłaszcza dla tych z nas, którzy awansują w hierarchii. Jesteś moją przeznaczoną partnerką, a ta więź jest święta dla Stada, ale to nie wyklucza innych... potrzeb. Kiedy zostanę Deltą—"

Olivia zaśmiała się, jej oczy teraz całkowicie złote, ujawniające jej wilkołaczą naturę. "Może potrzebuje cię jako swoją partnerkę, aby podnieść swój status u Alfy i starszyzny, ale kocha mnie. Nasz syn jest jego dumą i radością—jego prawdziwym dziedzicem. Jesteś tylko jego biletem do zostania Deltą, jego polityczną partnerką. Każdy potężny wilk potrzebuje takiej."

Ogień w mojej piersi zapłonął, pochłaniając każde czułe uczucie, jakie kiedykolwiek miałam dla Williama. "Czym dla ciebie jestem? Jakimś głupcem, którego możesz używać, kiedy ci wygodnie? Pionkiem w twoich wilkołaczych grach politycznych? Ludzkim trofeum do paradowania przed Alfą?"

William chwycił mnie za nadgarstek, jego uścisk był bolesny, nieludzko mocny. Patrzyłam z przerażeniem, jak jego paznokcie pogrubiają się i wydłużają nieco—nie pełna przemiana, ale wystarczająco, aby przypomnieć mi, kim naprawdę jest. "Posłuchaj, ślub jest jutro. Nie możesz odmówić więzi partnerstwa—jest kluczowa dla mojej pozycji jako Delty. Wiesz, jak ważna jest relacja mojego ojca z Alfą... To małżeństwo zabezpieczy pokolenia statusu dla mojej linii krwi."

Szamotałam się, próbując się uwolnić, ale jego wilkołacza siła trzymała mnie w miejscu. Jego pazury kłuły moją skórę, wywołując małe krople krwi. "Ranisz mnie!" wykrztusiłam, fizyczny ból niczym w porównaniu z agonią zdrady, która rozdzierała moje serce.

Zostałam zmanipulowana, okłamana, a teraz rozmawiali o mnie, jakbym była tylko tymczasową niedogodnością, kamieniem milowym na drodze Williama do władzy.

"Zasługujecie na siebie!" Z nagłym wybuchem siły zrodzonym z czystej wściekłości wyrwałam rękę z uścisku Williama, rysy jego pazurów pozostawiły cienkie czerwone linie na mojej skórze.

Zerwałam diamentowy pierścionek zaręczynowy z palca i rzuciłam nim prosto w twarz Williama, trafiając go tuż pod oko. Drgnął, bardziej z zaskoczenia niż z bólu, jego ręka natychmiast powędrowała do małego czerwonego śladu formującego się na jego policzku.

"Weź to!" krzyknęłam, mój głos łamał się od emocji. "Odmówię bycia twoją partnerką! Odmówię udziału w twojej ceremonii znakowania!"

Twarz Williama wykrzywiła się z gniewu i niedowierzania, gdy schylał się, aby podnieść pierścionek z miejsca, gdzie upadł. "Nie rozumiesz, co robisz," warknął, wilk w jego głosie stawał się bardziej wyraźny. "To nie tylko o nas—chodzi o hierarchię Stada i tradycję!"

Olivia stanęła między nami. Położyła posiadawczo rękę na ramieniu Williama, jej perfekcyjnie wypielęgnowane paznokcie wbijały się w jego rękaw.

"Nie bądź taka niewdzięczna, Rebeko," powiedziała, jej głos ociekał protekcjonalnością. "Większość ludzkich kobiet zabiłaby, żeby być na twoim miejscu. Wiesz, ile korzyści płynie z bycia partnerką Delty? Ochrona, status, bogactwo?"

Coś we mnie pękło. Zanim zdążyłam pomyśleć, moja ręka przeleciała przez powietrze i uderzyła w perfekcyjnie umalowaną twarz Olivii głośnym klapsem. Dźwięk rozległ się w pokoju jak wystrzał z pistoletu.

"Nie jestem waszym kamieniem milowym!" krzyknęłam, gdy Olivia zatoczyła się do tyłu, jej ręka powędrowała do czerwieniejącego policzka.

Przez jedną straszną chwilę w pokoju zapanowała całkowita cisza. Potem Olivia wyprostowała się, a to, co zobaczyłam, sprawiło, że krew w moich żyłach zamarzła. Jej piękna twarz zmieniała się—jej szczęka wydłużała się, zęby ostrzyły się w kły, których żadne ludzkie usta nie mogłyby pomieścić. Jej złote oczy zwęziły się w drapieżne szczeliny, a z gardła wydobył się niski, nieludzki pomruk.

"Ty głupia, żałosna ludzka," warknęła, jej głos zniekształcony przez częściowo przemienioną formę. "Nikt nie uderza wilkołaka i żyje, żeby o tym opowiedzieć."

Poprzedni rozdział
Następny rozdział