Rozdział 7 Kryzys w deszczową noc
Olivia nie mogła w ogóle skupić się na popołudniowych zajęciach.
Słowa Charlesa "Lubię cię" i flirciarskie momenty w sklepie spożywczym wciąż przewijały się w jej głowie jak zepsuta płyta.
Musiała przyznać, że nie miała nic przeciwko Charlesowi.
Mimo że nie widziała go od kilku dni, ponowne spotkanie sprawiło, że łatwo ulegała jego wpływowi.
Rzeczywiście, w oczach większości dziewczyn Charles był przystojny, najlepszy uczeń, pochodził z dobrej rodziny, miał łagodny charakter i był wszechstronny w każdym aspekcie. Wydawało się, że nie miał żadnych wad.
A dla niej Charles kilkakrotnie stanął w jej obronie.
Olivia nie mogła się powstrzymać od zadania sobie pytania, czemu się opierała?
To był John.
Ta myśl uderzyła ją jak kubeł zimnej wody.
Charles był najlepszym przyjacielem Johna.
Sama ta myśl wystarczyła, by zgasić wszelkie niestosowne oczekiwania, jakie mogła mieć.
"Olivia! Mam dla ciebie soczystą plotkę!"
Lily nachyliła się, obniżając głos, jej twarz pełna ekscytacji.
"Kolejny przystojniak z naszej szkoły ma dziewczynę! Ktoś ich razem przyłapał!"
Serce Olivii zamarło, jej palce zrobiły się zimne.
Czyżby... Charles?
Właśnie myślała, że Charles nie miał żadnych plotek w szkole.
"Kto to?"
Olivia poczuła się żałośnie, jej serce biło szybciej, a głos był suchy.
"John!"
Lily pokazała jej zdjęcie na telefonie; to był John z ramieniem wokół długowłosej dziewczyny.
"Podobno ta dziewczyna od jakiegoś czasu za nim chodziła, a teraz jest jego dziewczyną!"
"John jest naprawdę popularny wśród dziewczyn, co?"
Więc to był John.
Olivia odetchnęła z ulgą, a potem poczuła się śmiesznie.
Spojrzała na zdjęcie Johna z jego beztroskim podejściem i potrząsnęła głową.
"Nie sądzę. Jestem dziewczyną i wcale nie lubię takich chłopaków jak on."
Widząc nieskrywaną pogardę na twarzy Olivii, Lily mądrze postanowiła nie kontynuować tematu.
W końcu ból rodzinny jest naprawdę trudny do współodczuwania.
Wieczorem niebo było pochmurne.
Olivia wyszła przez bramę szkoły i zobaczyła już czekający samochód rodziny Williamsów.
Otworzyła drzwi samochodu, a tam rzeczywiście siedzieli John i jego nowa dziewczyna na tylnym siedzeniu.
"Olivia, dołącz do nas!"
Głos dziewczyny był słodki, ale jej uśmiech wydawał się sztuczny.
Widząc, że Olivia wsiada, nawet przesunęła się, żeby zrobić jej miejsce.
Ale Olivia nie chciała z nią rozmawiać. Zmusiła się do uśmiechu i usiadła.
Samochód ruszył.
Atmosfera była napięta, Olivia milczała, a John był pochłonięty telefonem, z nogami skrzyżowanymi.
Nagle dziewczyna zaczęła małą rozmowę, ale Olivia wyczuła ukrytą wrogość w jej słowach.
"John mówi, że jesteś naprawdę dobra w nauce. Zazdroszczę ci. Ja nie jestem tak bystra."
"Słyszałam, że też pracujesz? To musi być trudne."
"Ale dobrze jest być niezależnym wcześnie, zwłaszcza że nie jesteś we własnym domu, prawda?"
"John odziedziczy rodzinny biznes i będzie naprawdę zajęty. Nawet jeśli jesteś jego siostrą, nie powinnaś być ciężarem..."
Każde zdanie przypominało jej, że jest obcą osobą, która ma "konkurować o spadek."
John wkrótce zamknął oczy i oparł się na siedzeniu, jakby zasnął.
Nie zareagował na pasywno-agresywne komentarze swojej dziewczyny, w zasadzie je akceptując.
Olivia mocno ścisnęła pasek plecaka, czując, jak żołądek jej się przewraca.
Gdy samochód skręcił za róg, nagle się odezwała.
"Zatrzymaj samochód!"
Kierowca był zaskoczony i instynktownie nacisnął na hamulec.
"Źle się czuję, pójdę do domu na piechotę."
Olivia rzuciła wymówkę, otworzyła drzwi samochodu i wysiadła, szybko odchodząc bez oglądania się za siebie.
"Olivia..."
Nawet nie usłyszała udawanego zaskoczenia dziewczyny Johna.
Olivia nie szła szybko; nie chciała wracać do domu. Gdy tylko weszła do willi Williamsów, uderzyła ją przytłaczająca atmosfera.
W salonie, Theo siedział na kanapie z surową miną, podczas gdy Indigo ostrożnie próbowała go uspokoić.
"...John jest już dorosły, może się umawiać, to normalne. Dlaczego jesteś taki wściekły..."
Niewypowiedziana złość Olivii znowu się wzburzyła.
'Zawsze tak jest! John nigdy nie może zrobić nic złego; zawsze trzeba go chronić!'
Indigo zobaczyła, że Olivia wróciła i szybko poszła na górę, żeby ją sprawdzić.
"Olivia wróciła? Jesteś głodna? Ja..."
Olivia gwałtownie strząsnęła jej rękę, jej głos był zimny jak lód.
"Mamo, czasami naprawdę się zastanawiam, czy John to twoje prawdziwe dziecko?"
Twarz Indigo zrobiła się niezwykle brzydka.
"Olivia! Co ty mówisz za bzdury!"
"Bzdury?"
Olivia spojrzała na nią, jej oczy wypełnione były rozczarowaniem i nutą sarkazmu.
"Umawia się, a ty go kryjesz. Imprezuje, a ty uważasz to za normalne."
"Obraża mnie, wyrzuca z domu, a ty każesz mi to znosić! Teraz jego tata mówi mu kilka słów, a ty go bronisz! Czy w ogóle ci na mnie zależy, twojej córce?!"
Indigo, wściekła, podniosła rękę i spoliczkowała Olivię! Była oszołomiona po tym, jak to zrobiła.
Olivia przytrzymała się za twarz, patrząc na Indigo z niedowierzaniem, ostatni błysk nadziei w jej oczach zgasł.
Nie powiedziała nic więcej, odwróciła się i wybiegła z domu.
Na zewnątrz zaczęło lać.
Zimny deszcz natychmiast przemoczył cienkie ubrania Olivii.
Wędrowała bez celu w deszczową noc, jej twarz była mokra od deszczu lub łez; trudno było powiedzieć.
Była otoczona uczuciami krzywdy, złości i chłodu zdrady przez najbliższą rodzinę.
"Czy to nie Olivia?"
Przez deszcz przebił się obleśny głos.
Olivia była zaskoczona i spojrzała w górę.
To był Rhea, znajomy Johna, którego spotkała wcześniej na boisku do koszykówki.
Przy wejściu do alejki, pijany Rhea opierał się o ścianę, jego oczy były zamglone, gdy na nią patrzył.
"Przemoczona, co? Biedactwo!"
Rhea zataczał się, blokując jej drogę, z obrzydliwym uśmiechem na twarzy.
"Olivia, tak naprawdę... podobałaś mi się od dawna! Nie widziałem cię pierwszy raz na boisku, ale na szkolnym dziedzińcu, wtedy byłaś..."
"Odwal się!"
Olivia krzyknęła, próbując go ominąć.
Ale Rhea chwycił ją za ramię z zaskakującą siłą, jego oddech cuchnął alkoholem.
"Nie odchodź! Daj mi szansę! Obiecuję, że będę cię traktować lepiej niż jakikolwiek facet! Będę cię gonić, cenić..."
Strach ogarnął Olivię natychmiast.
Zaczęła się desperacko szarpać, krzycząc.
"Puszczaj mnie! Pomocy!"































































































