Rozdział 4 Edge
Olivia była zaskoczona.
"Kto? Charles? Ja... nie znam go."
Rozmawiała z nim po raz pierwszy tego ranka. Czy to się liczyło jako znajomość?
W najlepszym wypadku, był tylko kolegą ze studiów, którego widziała raz.
"Przestań udawać!"
Lily wskazała do środka akademika.
"Spójrz!"
Olivia podążyła za jej wzrokiem, jej oczy zamarły w miejscu.
W prowizorycznym wazonie, który wyczyściła z starej szklanej butelki, teraz znajdował się duży bukiet złotych słoneczników - tych samych, które Charles kupił tego ranka!
"To..."
Olivia była oszołomiona.
"Charles kazał je komuś dostarczyć! Bezpośrednio do naszego akademika!"
Lily potrząsnęła jej ramieniem z podekscytowaniem.
"I zgadnij, kto je dostarczył?"
Olivia poczuła ciasny węzeł w żołądku, poczucie przeczucia.
"To była Mia Wilson!"
Głos Lily stał się jeszcze niższy, z nutą współczucia.
"Przyszła z kwiatami, wyglądając na wściekłą! Rzuciła je na twoje biurko i wybiegła."
"Szczególnie gdy wspomniała imię Charlesa, jej spojrzenie... mogło zabić!"
Mia.
Ich współlokatorka.
Bogata i ekstrawagancka, miała słabość do Charlesa, co było dobrze znane w całej szkole. Była najbardziej wyrazistą i trudną z wielu wielbicielek Charlesa.
Olivia poczuła dreszcz przebiegający po jej kręgosłupie.
'Świetnie...'
Planowała unikać dusznej atmosfery w Willi Williamsów, chowając się w akademiku przez kilka dni.
Teraz wyglądało na to, że akademik też stał się miejscem problemów.
Oczywiście.
Pierwsza lekcja po południu to była WF.
Podczas wolnego czasu, Olivia szukała kąta, gdzie mogłaby usiąść, gdy Mia, otoczona przez dwie bliskie jej dziewczyny, zablokowała jej drogę.
Mia była ubrana w najnowszy limitowany strój sportowy, z założonymi rękami, podniesioną brodą, jej spojrzenie jak sztylety na wyblakłych tenisówkach i zwykłej koszulce Olivii.
"Olivia."
Głos Mii był ostry i zimny, ociekający pogardą i wrogością.
"Ostrzegam cię, trzymaj się z dala od Charlesa!"
Olivia zacisnęła usta, nic nie mówiąc.
"Wiesz w ogóle, gdzie jest twoje miejsce?"
Jedna z dziewczyn obok Mii prychnęła.
"Jesteś tylko psem wychowanym przez rodzinę Williams. Myślisz, że jesteś godna zbliżyć się do Charlesa?"
"Dokładnie, nawet John cię nie lubi, a ty chcesz przylgnąć do Charlesa?"
Mia zrobiła krok do przodu, jej jaskrawo pomalowane paznokcie prawie dotykały nosa Olivii, wydając jej ostateczne ultimatum:
"Pozbądź się tego bukietu! I od teraz, jeśli zobaczysz Charlesa, idź w przeciwną stronę! Jeśli zobaczę cię z nim znowu, lub jeśli on wyśle ci coś innego..."
Uśmiechnęła się złośliwie, jej oczy pełne groźby,
"Gwarantuję ci, że nie będziesz mogła zostać w tej szkole ani w tamtym kwiaciarni! Zrozumiano?"
Mia była naprawdę wściekła. W końcu Charles, który nigdy nie miał do czynienia z dziewczynami, nagle wysłał Olivii bukiet.
Z tym, Mia popchnęła mocno ramię Olivii i odeszła ze swoją świtą.
Olivia potknęła się, jej plecy uderzyły o zimną ścianę.
Zacisnęła pięści, jej paznokcie wbijały się głęboko w dłonie.
Gniew narastał w jej piersi, ale bardziej niż to, czuła zimne poczucie bezradności.
Skąd miała wiedzieć, dlaczego Charles wysłał jej kwiaty?
Spotkali się tylko raz, i to było całkowicie niezrozumiałe!
Olivia spojrzała na ludzi biegających i śmiejących się na boisku, słońce oślepiające, ale czuła zimno w całym ciele.
Te problemy zdawały się podążać za nią odkąd Indigo wyszła za mąż za rodzinę Williams, bez względu na to, jak bardzo starała się ich unikać.
W końcu zadzwonił dzwonek, sygnalizując koniec lekcji, a Olivia wstała, by odejść.
Nie chciała zostać w sali gimnastycznej ani sekundy dłużej.
Następna lekcja była nieistotnym kursem z zakresu kultury, i postanowiła ją opuścić.
W tej chwili musiała natychmiast znaleźć Charlesa i zapytać go, co miał na myśli.
W końcu spotkali się tylko raz, i nie musiał jej pomagać.
Przed wyjściem z domu tego ranka, Olivia podsłuchała, jak służący mówił Johnowi, że jego buty do koszykówki są przy drzwiach.
John i Charles byli nierozłączni, a ponieważ Charles miał mniej zajęć w swoim ostatnim roku, prawdopodobnie można ich było znaleźć na boisku do koszykówki.
Olivia pobiegła na boisko do koszykówki.
Miejsce było zatłoczone, z ludźmi grającymi i oglądającymi, hałaśliwa i chaotyczna atmosfera.
Z niepokojem szukała w tłumie dwóch znajomych wysokich postaci.
Po przeszukaniu terenu, nie mogła ich znaleźć. Nie było ich tam.
Czując rozczarowanie, Olivia miała już odchodzić, gdy grupa chłopaków w koszulkach do koszykówki, emanujących szorstkim klimatem, zauważyła ją.
Stojąc na skraju boiska, jej smukła sylwetka, gładka i czysta skóra, oraz czysty, ale lekko buntowniczy wyraz twarzy wyróżniały ją wśród spoconego tłumu.
"Hej! Piękna!"
Jeden z chłopaków z farbowanymi na czerwono włosami podszedł, blokując jej drogę.
Olivia spojrzała na niego od góry do dołu, zimny uśmiech formując się w jej umyśle.
Z takim wyglądem, był niczym więcej jak chuliganem.































































































