Śmierć, randki i inne dylematy

Pobierz <Śmierć, randki i inne dylematy> za darmo!

POBIERZ

5- Musisz być osobą z psem, ponieważ wyglądasz na przyciągającego.

Skaczę na równe nogi i pędzę do salonu, serce mi wali, tylko po to, by zatrzymać się jak wryta.

Lukas siedzi na kanapie, twarzą w twarz z moim kotem. Księżniczka, moja majestatyczna, długowłosa biała kulka futra, siedzi grzecznie na jego kolanach, jej sierść już przylepia się do jego drogich spodni od garnituru jak naelektryzowana. Kładę ręce na biodrach i unoszę brew.

  • Serio? - pytam. Lukas spogląda na mnie, wyglądając na winnego i lekko zirytowanego.

  • Nie mówiłaś, że masz kota - mruczy. Przewracam oczami.

  • No to teraz wiesz. Lukas, poznaj Księżniczkę - przedstawiam ją z radością.

  • Księżniczka? - powtarza obojętnie, jakby samo imię sprawiało mu ból.

  • Tak, Księżniczka - mówię z wyraźnym spojrzeniem.

  • I jesteś gościem w jej domu, więc oczekuję, że będziesz ją traktować z szacunkiem - mówię, mrużąc oczy. Lukas patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, wzdycha ciężko, po czym krzywi się z wysiłku.

  • Dobrze - mówi. Dużo lepiej. Tymczasem Księżniczka decyduje, że absolutnie musi ocierać się pyszczkiem o jego twarz, całkowicie ignorując fakt, że Lukas robi wszystko, co w jego mocy, aby jej unikać, nie pogarszając swoich obrażeń. Po chwili patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.

  • Trochę pomocy? - przewracam oczami.

  • Zgaduję, że nie jesteś kociarzem? - pytam. Wzrusza ramionami.

  • Nie... Nie nienawidzę kotów. Ale szczerze mówiąc, jestem bardziej psiarzem - przyznaje. Wzdycham dramatycznie, rzucając mu spojrzenie udawanego obrzydzenia, gdy podchodzę i biorę Księżniczkę na ręce. Natychmiast owija łapki wokół mojego ramienia i przytula się, jej puszysty ogon macha triumfalnie.

  • Ten zły pan cię nie lubi, Księżniczko - mówię w najlepszym tonie dziecięcej mowy.

  • Ale to nic. Nie każdy ma dobry gust - mówię z naciskiem. Prawdę mówiąc, naprawdę lubię psy. Bardzo, nie tak bardzo jak koty, ale z chęcią miałabym psa oprócz Księżniczki, gdybym mogła. Moje mieszkanie jest jednak za małe na psa, a ja jestem zbyt leniwa, by zobowiązać się do regularnych spacerów. Stąd Księżniczka. Ale po wyznaniu Lukasa, nie mam zamiaru przyznać się do tego. Przytulam Księżniczkę mocno, drapiąc ją lekko za uszkiem, zanim odwracam się do Lukasa z uniesioną brew.

  • Dobranoc, Lukas - mówię, wciąż na niego patrząc. Potem odwracam się i odchodzę. Zabieram Księżniczkę do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Czy to, aby powstrzymać ją przed przeszkadzaniem mu, czy jego przed przeszkadzaniem jej... Cóż, nie jestem pewna.

Poszłam spać tak późno, że zanim mój budzik zaczyna grać irytująco, słońce już zaczyna wschodzić. Ugh. Jęczę, próbując go wyłączyć. Czas sprawdzić, czy Lukas nie umarł albo... Nie wiem, cokolwiek, czym powinnaś się martwić przy wstrząśnieniach mózgu. Wygramolam się z łóżka, a Księżniczka natychmiast dołącza do mnie, przelatując obok mnie, gdy tylko otwieram drzwi. Pędzi prosto do łazienki i swojej kuwety. Ups. Przepraszam, Księżniczko. Chyba powinnam była wypuścić cię wcześniej. Człapię do salonu, a tam Lukas, śpiący na kanapie. Nie na długo. Jeśli ja nie mogę spać, on też nie będzie. Drań. Wyciągam rękę, by go obudzić, ale się waham. Dotykanie czytającego w myślach? Ugh, nie dzięki. Potem przychodzi mi do głowy pomysł. Właściwie, to może być zabawne. Delikatnie kładę rękę na jego ramieniu i koncentruję się.

Wstawaj, palancie. Muszę się upewnić, że twój mózg nie zamienił się w papkę podczas drzemki. Myślę te słowa jak najgłośniej potrafię. Wyobrażam sobie, że krzyczę je w myślach. Ku mojej uciesze, Lukas podrywa się jakby został porażony prądem, jego oczy szeroko otwarte i zaskoczone. Cofam rękę, uśmiechając się.

  • Czy ty właśnie...? - zaczyna, wyglądając na zupełnie zdezorientowanego. Wzruszam ramionami obojętnie.

  • Testowałam teorię - marszczy brwi, pocierając skronie.

  • Próbowałaś sprawdzić, czy możesz mentalnie ogłuszyć mnie? - narzeka. Śmieję się.

  • Nie, testowałam, czy twoje czytanie w myślach jest aktywne czy pasywne. Wygląda na to, że jest pasywne. Nie musisz próbować czytać myśli, to po prostu się dzieje - dochodzę do wniosku z zadowolonym uśmiechem.

„Mogłeś po prostu zapytać” - zauważa, jego ton jest płaski.

„Mogłeś skłamać. Poza tym, to było bardziej zabawne” - odpowiadam, krzyżując ramiona obronnie. Lukas wzdycha, opierając się o kanapę i znowu pocierając głowę.

„Chociaż nie mam nic przeciwko temu, że komunikujesz się w ten sposób, to doceniłbym, gdybyś nie krzyczała. Natychmiastowy ból głowy. A może już go miałem…” - urywa, krzywiąc się. Zaczynam czuć się trochę źle. Pewnie nie powinnam torturować gościa, kiedy już ma wstrząs mózgu. Jego twarz jest cała posiniaczona i wygląda na nieszczęśliwego. Nie lubię go, ale to nie jest powód, żeby być okrutną.

„Powinieneś wziąć więcej leków przeciwbólowych” - mówię, łagodniejąc.

„Chyba pora. Pozwól, że przyniosę” - oferuję. Idę do kuchni, biorę leki przeciwbólowe i szklankę wody, a kiedy wracam, widzę, że Księżniczka już znowu zajęła jego kolana. Ugniata jego kolana swoimi małymi łapkami. Lukas wygląda na mniej niż zachwyconego, ale nie mogę powstrzymać uśmiechu. Ostrożnie głaszcze ją, wyraźnie niepewny, po czym podnosi ją z kolan i kładzie obok siebie na kanapie. Bierze leki przeciwbólowe, pije wodę, a potem kładzie się z powrotem na kanapie. Jego oczy już znowu się zamykają. Drzemka, runda druga.

Kiedy następnym razem budzi mnie budzik, jest mniej irytujący, prawdopodobnie dlatego, że jest już późny poranek, prawie pora obiadu i udało mi się trochę pospać… No, trochę z przerwami. Wygrzebuję się z łóżka i powłócząc nogami, idę do salonu, żeby sprawdzić, co u Lukasa. Księżniczka jest zwinięta obok niego, jej puszyste ciało wtulone w zakręt jego boku. Aww, myślę, to urocze. Szkoda, że ten drań pewnie nawet tego nie docenia. Dotykam jego ramienia, żeby go obudzić, tym razem z litości podchodzę do niego łagodniej.

„Hej, Śpiąca Królewno. To twoja pobudka. Jeśli nie otworzysz oczu, będę musiała znaleźć Księcia z Bajki, żeby to zrobił.” Jego oczy otwierają się, zanim kończę myśl.

„Książę z Bajki, serio?” - pyta, unosząc jedną brew. Wzruszam ramionami. Wydało mi się to odpowiednie.

„Jak się czujesz? Gotowy, żeby wstać, czy planujesz stać się jednym z moją kanapą?” - pytam. Lukas ostrożnie podnosi się, opierając się o bok kanapy, żeby nie pogorszyć stanu swoich żeber. Lekko jęczy, a przynajmniej tak mi się wydaje. Potem uświadamiam sobie, że to nie jęk. To jego burczący żołądek. Wygląda na trochę zawstydzonego, a ja przewracam oczami.

„Masz szczęście, że jestem głodna. Zrobię nam coś do jedzenia. Ale nie przyzwyczajaj się do tego” - ostrzegam, mrużąc oczy.

Lukas podnosi ręce obronnie. „Oczywiście. Doceniam to” - mówi spokojnie. Ugh. Musi przestać być taki… zgodny. To sprawia, że naprawdę trudno jest być na niego zła. Nie, żebym musiała być zła, chyba. Mogę go nie lubić bez bycia wściekłą każdą sekundę. Tak, to lepszy plan. Bycie wściekłą zabiera zbyt dużo energii.

Decyduję się na naleśniki, bo naleśniki sprawiają, że wszystko jest lepsze. I także dlatego, że jestem małostkowa, odkładam dla siebie wszystkie najlepsze, najbardziej puszyste, a Lukasowi daję te lekko przypalone, krzywe, koślawe. To małe, głupie zwycięstwo, ale sprawia, że czuję się lepiej po długiej nocy. Podaję mu talerz z jedzeniem. Jeśli zauważa różnicę w naszych naleśnikach, nic nie mówi. Jakie to rozczarowujące. Kiedy kończymy jeść, Lukas chrząka, przesuwając się niezręcznie. Spoglądam na niego, zaciekawiona.

„Więc… wiem, że muszę się zastanowić, co dalej. Ale najpierw, mogę pożyczyć twoją łazienkę?” - pyta, wyglądając na nietypowo skrępowanego.

„Tak, możesz użyć łazienki. Ale jeśli myślisz, że uciekniesz, to się mylisz. Lekarz powiedział, że musisz być pod opieką przez CO NAJMNIEJ dwadzieścia cztery godziny. Chociaż nie chcę tej roboty, jestem jedyną, którą masz. Więc dopóki nie minie pełny dzień, jesteś ze mną” - mówię stanowczo, krzyżując ramiona dla podkreślenia. Ku mojemu zaskoczeniu, Lukas uśmiecha się lekko.

„Jasne.”

Poprzedni rozdział
Następny rozdział