Czy to odwrotne porwanie?
Lola 9:02
Lola Marlowe budziła się stopniowo.
Najpierw pojawił się ból głowy — głęboki, pulsujący, jakby jej czaszka była wypełniona basowymi uderzeniami i cementem z gumy balonowej.
Potem subtelny komfort znajomości: jej lawendowe prześcieradła, półki na książki owinięte winoroślą, migoczące światełka na ścianach pełnych roślin, szkicowników i kubków w różnych stanach porzucenia. Jej pokój. Jej sanktuarium. Była w domu.
Okej. Nie w więzieniu. Nie martwa. Dobry początek.
Potem przyszły wyrzuty sumienia.
To jest to, co dostaję za pozwolenie temu debilowi Joshowi na zrujnowanie mojego życia. Manipulacyjny, zdradzający drań — zabrał mi zaufanie, przyjaciół, a zostawił mnie z Gino, który przekonał mnie, że Burning Man to dobry pomysł.
Spoiler: to nie był.
Po Joshie zrujnowała całe swoje życie towarzyskie. Grupy przyjaciół się podzieliły, strony zostały wybrane, a Lola wybrała samotność. Już nikomu nie ufała — nie naprawdę.
Z wyjątkiem Gino, który się nie liczył. Gino był stałym bywalcem jej sklepu — głośny, dziwny, nigdy nie zamykał się podczas tatuowania — ale nieszkodliwy. Gdy zaprosił ją w ostatniej chwili, niechętnie się zgodziła. Nie dlatego, że mu ufała, ale dlatego, że był uciążliwy i wydawał się być dobrą zabawą.
Zabiję Gino. Jak tylko się zmartwychwstanę, bo jestem w 90% pewna, że właśnie umieram. Ugh, co się w ogóle wczoraj stało?
Jęknęła, przewracając się na bok.
Coś było… nie tak.
Jej nagie uda dotknęły chłodnych prześcieradeł. Jej tyłek był na wierzchu. Jej bluza była za duża i nieznana. Usiadła z nagłym szarpnięciem.
„…Co się stało z moimi ubraniami?”
Jej głos był ochrypły, serce waliło.
Neonowe skrzydła rave? Zniknęły.
Siatki? Zaginione w akcji.
Bluzka? Zastąpiona przez luźną bluzę, która definitywnie nie była jej, ale pachniała niesamowicie.
Czy ja… przespałam się z najnudniejszą osobą na Burning Man? To musi być najzwyklejsza khaki bluza, jaką można kupić.
Niski jęk dobiegł z końca jej łóżka.
Zastygła.
Odwróciła się.
I krzyknęła.
Był tam mężczyzna.
Cały mężczyzna.
Przywiązany do jej łóżka — bez koszulki, opalony, wyrzeźbiony, patrzący na nią jakby osobiście zabiła jego rodzinę.
Był ogromny. Cały z mięśni i grozy, z szczęką wyrzeźbioną z zemsty i kośćmi policzkowymi ostrymi na tyle, by kogoś zadźgać. Jego długie ciało rozciągało się niezręcznie na zbyt małym materacu, wyraźnie za dużym na jej łóżko, zwłaszcza zwinięte w ten sposób. Lawendowa jedwabna lina owijała jego grube nadgarstki i kostki, napinając się tam, gdzie łączyła się z łóżkiem.
Lola zrobiła to, co zrobiłby każdy racjonalny człowiek:
Chwyciła najbliższy przedmiot — lampę lawową — i rzuciła nią w jego głowę.
Mężczyzna przesunął się tylko na tyle, by uniknąć, lampa eksplodowała o ścianę za nim, rozpryskując błyszczący klej i tęczowe gwiazdy w próżnię.
Nie drgnął.
Krzyknęła mimowolnie, a potem, „KIM TY DO CHOLERY JESTEŚ I CO ROBISZ W MOIM MIESZKANIU?! DLACZEGO JESTEŚ PRZYWIĄZANY DO MOJEGO ŁÓŻKA?!”
Jego głos był głęboki. Spokojny. Niebezpieczny.
„Miałem ci zadać to samo pytanie.”
Jej serce waliło.
„Czy ja—czy ja cię tu zaprosiłam? Jesteś jakimś aktorem hotelowym? To jakaś dziwna immersyjna zabawa?! Próbujesz mnie okraść, bo nie ma tu nic do ukradzenia.”
„Przywiązałaś mnie do łóżka.”
Mrugnęła. Spojrzała na linę. Potem z powrotem na niego.
Okej. Tak. Technicznie… tak, wygląda na to, że to zrobiłam, zdecydowanie moja robota.
„Mogłeś sam się przywiązać!” warknęła. „Ludzie są teraz w dziwne rzeczy!”
Jego szczęka drgnęła. „Czy to brzmi jak coś, co bym zrobił?”
„Nie wiem! Jesteś przerażający! I twoje mięśnie mają mięśnie! To może być pułapka! Może próbujesz mnie porwać i pozwać za fałszywe uwięzienie!”
Mrugnął raz. Powoli. Jak człowiek wybierający pokój przed wojną. „Odwiąż mnie.”
„Nawet nie pamiętam zeszłej nocy!” krzyknęła. „To jest to, co dostaję za złapanie się na chwilę i nie pytanie, co było w tym cholernym drinku! To dlatego! To DOKŁADNIE dlatego—”
„Lola.”
Zamarła.
Powiedział to tak spokojnie. Tak pewnie.
Obróciła się, wskazując na niego jakby przywołał szatana. „SKĄD ZNASZ MOJE IMIĘ?!”
Jego wzrok przesunął się w stronę jej komody. „To wygrałaś,” powiedział chłodno, skinając głową na wygrawerowaną szklaną plakietkę obok szkicownika. „‘Lola Marlowe—Najlepszy Projekt w Czarno-Białym Tuszu, West Coast Tattoo Expo.’”
Ona wpatrywała się w nią. Potem w niego.
„...Racja,” wymamrotała. „Super. Wszystko jest w porządku, nie panikujesz,” powiedziała, wygładzając bluzę, żeby mieć coś do roboty rękoma.
Jego wzrok znów przesunął się po niej—powoli. Nie głodny. Nie ciekawy. Kalkulujący.
Złapała poduszkę z łóżka i trzymała ją przed sobą jak broń.
Nic nie powiedział.
„Nie patrz na mnie tak!” warknęła. „Nie jestem psychopatką! Zwykle nie wiążę obcych ludzi. To ja zazwyczaj jestem wiązana, nie na odwrót!”
Uniósł brew. „Zrozumiałem.”
„Idę pod prysznic i spróbuję ogarnąć, co się właściwie dzieje.”
„Będę tutaj,” powiedział sucho, ciągnąc za jedwabne więzy.
„Nigdzie nie idź!” krzyknęła, a potem skrzywiła się. „Dobra, to było głupie—po prostu… zostań.”
Odwróciła się i uciekła do łazienki, jakby mieszkanie stanęło w płomieniach.
Enzo
Woda zaczęła lecieć. Enzo Marchesi powoli wypuścił powietrze.
Był niezręcznie zwinięty na zbyt małym materacu w sypialni obcej osoby—nogi zgięte, ramiona napięte, nadgarstki związane do słupka łóżka, kostki rozciągnięte w stronę drugiego słupka, jak pieczony prosiak owinięty jedwabiem.
Zapach cytrusów, wiciokrzewu i brązowego cukru wisiał w powietrzu jak upajający Old Fashioned.
To jest to, co dostaję za słuchanie Gino, coś absurdalnego dzieje się za każdym razem. Powinienem był wiedzieć lepiej. Dlaczego na Boga myślałem, że to był dobry pomysł. Zasada numer jeden: Nigdy nie słuchaj Gino.
Nie chciał jechać na Burning Man. Nie planował opuszczać Vegas, ale ciężar dowodzenia był ostatnio cięższy.
Siedem lat władzy.
Siedem lat krwi, kul i rodów.
Siedem lat odpowiedzialności za ludzi, którzy się nie uśmiechają i wrogów, którzy nie mrugają.
Chciał tylko jednej nocy.
Jednego oddechu czegoś głupiego.
Zamiast tego dostał bombę z brokatem, brak wspomnień i kobietę z ogniem we włosach, lampą lawową w ręce i noszącą jego bluzę.
Lola.
Która nie miała pojęcia, kim jest.
I jakoś miała całą władzę.
To nie wygląda na coś związanego z pracą. Za bardzo panikuje, żeby być zabójczynią, a udawanie głupiej, kiedy już mnie ma związanego, byłoby dziwne.
Wbiegła do pokoju w pośpiechu, bluza na wpół zapięta, buty założone tylko do połowy.
„O mój Boże,” wyrzuciła z siebie. „Nadal tu jesteś?”
Musi żartować.
Enzo mrugnął. „Jesteś zaskoczona?”
Jęknęła i zaczęła szukać czegoś na biurku. „Miałam nadzieję, że to wszystko sobie wyobraziłam.”
„Niestety nie.”
Więc przypadkowe porwanie? Dlaczego po prostu mnie nie wypuści?
Nagle zamarła. Jej oczy się rozszerzyły.
„Cholera. Cholera, cholera, cholera—mam klienta. Miałam otworzyć piętnaście minut temu. Stracę pieniądze—”
„Zostawiasz mnie tutaj?” zapytał, absurdalność sytuacji przebiła jego spokój.
Na pewno nie, prawda? Zwłaszcza jeśli to nie jest celowe.
„Cóż, nie mogę cię zabrać ze sobą.”
Otworzył usta. Zamknął je, zbyt zdezorientowany, by przetworzyć to wystarczająco szybko.
Wciągnęła jeden but, chwyciła klucze, potem zawahała się. Spojrzała wstecz. Ruszyła szybko.
Podeszła, podniosła poduszkę z podłogi i delikatnie wsunęła ją pod jego głowę.
„Proszę,” wymamrotała. „Żeby ci kark nie pękł, gdy mnie nie będzie.”
Wpatrywał się w nią.
„Wrócę,” dodała, zmieszana. „Po prostu… potrzebuję czasu.”
I wtedy zniknęła. Drzwi wejściowe zamknęły się z kliknięciem, zostawiając go samego w cichym, brokatowym mieszkaniu.
I związanym do łóżka.
W momencie, gdy zamek się przekręcił, Enzo przesunął ciężar ciała, mięśnie napięły się. Przetestował więzy na nadgarstkach, ciągnąc za jedwab z celowym, narastającym naciskiem. Liny nie ustąpiły ani o cal. Zamiast tego wydawały się napinać, trzymając mocno z profesjonalnym, nieustępliwym uchwytem. Z jego ust wydobył się niski jęk frustracji. Miał sześć stóp i cztery cale wzrostu, ponad dwieście funtów czystych mięśni, przeszkolony do ucieczki z gorszych sytuacji—ale był dokładnie, nieskazitelnie związany.
Jak, do cholery, ta mała kobieta zawiązała te skomplikowane węzły?



































































































































