Moje Nowe Życie

Pobierz <Moje Nowe Życie> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 4

      • Punkt widzenia Layli * * *

Mgła tych straconych dni trzymała się mnie jak dym, a głosy odbijały się echem w fragmentach. Przysięgłam, że słyszałam go — Bobby'ego, mojego byłego, jego okrutny ton był nie do pomylenia, i tego dzieciaka z mojej pierwszej nocy w Sapulpa, młodszego brata Tanka. Jak, do cholery, Bobby mnie znalazł? Zanim mogłam to pojąć, kolejny ostry ukłucie w ramię zepchnęło mnie z powrotem w ciemność.

Kiedy się obudziłam, najpierw uderzył mnie sterylny zapach antyseptyku, a potem ciche piknięcie monitora. Deacon siedział obok mnie, jego twarz była wyryta zmartwieniem i gniewem. „Znalazłem cię przed moją bramą trzy dni temu,” powiedział, jego głos był spokojny, ale ciężki. „Wprowadziliśmy cię w śpiączkę, żeby nastawić kości i oczyścić cię. Jesteś teraz bezpieczna, Layla. Mamy twoje szkolne zadania pod kontrolą — myślą, że masz grypę. Ktoś robił twoje zadania, a my je oddamy. Nic więcej ci nie zabiorą.” Zatrzymał się, zaciągając szczękę. „Narkotyzowali cię, więc niewiele pamiętasz. Ale zgwałcili cię i jeden z nich cię oznaczył — znak wilczego pierścienia. Mamy trop, mnóstwo DNA, ale jeszcze żadnych dopasowań. Daliśmy ci leki na ciążę i choroby weneryczne. Będziesz w porządku.”

Jego słowa spadały jak ciosy, każdy z nich zapadał głębiej. Skuliłam się w sobie, łzy paliły mi oczy, gdy prawda osiadała. Naruszyli mnie, oznaczyli, ale wciąż tu byłam. Ramiona Deacona otoczyły mnie, silne i pewne, gdy szlochałam na jego ramieniu.

„Słyszałam ich,” wykrztusiłam. „Bobby'ego i tego dzieciaka. Brat Tanka, chyba. Ich głosy... zanim znów mnie ogłuszyli.”

Uścisk Deacona się zacieśnił, jego głos stał się niski. „Znajdziemy ich, księżniczko. Zapłacą.” Nie owijał w bawełnę, i nie chciałam, żeby to robił. Lekarz wspomniał o moim powolnym gojeniu, mówiąc, że witaminy, które brałam przez lata, powinny pomóc, ale nie zauważyłam różnicy. Tym razem, rekonwalescencja potrwa dłużej, i nienawidziłam, jak krucha się przez to czułam.

Poprosiłam Tannera, żeby zabrał telefon na kartę z sejfu w moim mieszkaniu. Musiałam skontaktować się z wujkiem Rickiem, ale nie byłam gotowa, żeby mu wszystko powiedzieć. Zmieniałam kod sejfu, kiedy wróciłam do domu; nie ryzykowałam.

Napisałam do Ricka: / 'Przepraszam, zgubiłam telefon w domu. Nie mogłam napisać.' Pewnie mi nie uwierzy, ale to daje mi tydzień na wyzdrowienie i uporządkowanie spraw.

/ - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kilka dni później wróciłam do swojego mieszkania, znajome skrzypienie drzwi do piwnicy przywitało mnie. Zero i Lady podbiegli, ich ciepłe futro ocierało się o moje nogi, ich podekscytowane skomlenia wypełniały pustkę. Osunęłam się na podłogę, pozwalając im mnie nuzlać. Szkoła była skończona, więc rzuciłam się w trening. Sprzęt do ćwiczeń, który Tanner ustawił w jadalni, stał się moją świątynią. Biegałam na bieżni, podnosiłam ciężary, ćwiczyłam kombinacje, cokolwiek, by odzyskać siłę, która została mi zabrana. Mogę odbudować swoje mięśnie.

Tydzień później siedziałam na mojej ceremonii ukończenia szkoły średniej, audytorium brzęczało od dumnej rodziny. Miałam na sobie głęboko fioletową sukienkę pod czarną czapką i togą, z czarnymi legginsami ukrywającymi siniaki, które wciąż się goiły na moich nogach.

Imiona dzieciaków z Wolf MC były wyczytywane, a ich ekipa — moja tak zwana „rodzina” — wiwatowała głośno, głos mamy przebijał się przez tłum. Kiedy moje imię odbiło się echem przez głośniki, tylko Tanner i Star krzyczeli dla mnie. Deacon był poza miastem na spotkaniu, ale zauważyłam Star filmującą, jej telefon skierowany, żeby mnie uchwycić dla jej taty. Próbował przełożyć spotkanie, ale druga strona nie ustąpiła. W tłumie zauważyłam wujka Ricka, trzymającego się na uboczu. Na chwilę złapaliśmy się wzrokiem i wiedziałam, że czeka do moich urodzin, żeby porozmawiać.

Nie zdążyłem przejrzeć wszystkiego na laptopie, ale zobaczyłem, że ta suka nie jest moją matką. Nie wiem, kiedy się o tym dowiedzieli ani dlaczego zostawili mnie z nią przez cały ten czas, ale to problem na inny dzień. Więc nie zwracali na mnie uwagi. Myślałem, że tak będzie, ale i tak bolało, bo to jedyna matka, jaką pamiętam. Na zakończeniu szkoły nawet na mnie nie spojrzeli.

Po ceremonii znalazłem Tannera i Star, i zrobiliśmy sobie razem zdjęcie. Zauważyłem Lisę stojącą tam i patrzącą na moją matkę z nienawiścią, więc spojrzałem na nią i zobaczyłem, jak robi zdjęcia z absolwentami, tak samo jak moi bracia.

"Chodźmy, ludzie," powiedziałem, prowadząc Tannera i Star w stronę wyjścia.

Złapaliśmy burgery w barze i wróciliśmy do domu. Lisa pomachała, gdy odchodziliśmy. W domu rozłożyliśmy się na kanapie, oglądając film. Wiem, że Tanner i Star powiedzieli Deaconowi, co się stało, ale nie obchodzi mnie to. Powiedzieli mu też, że nie widzieli mojej rodziny, odkąd się tu wprowadziliśmy. Wolę to w ten sposób. Zawsze są w MC, a nikt mnie nie sprawdza. Cholera, nawet nie piszą do mnie.

W połowie filmu Star usiadła, jej oczy błyszczały. "Chodźmy. Chcemy ci coś pokazać." Zaciekawiony, poszedłem za nimi, wskakując na moją Harley, gdy jechaliśmy do siedziby Spirit MC.

Nocne powietrze było rześkie, ryk naszych motocykli zagłuszał świat. Kiedy podjechaliśmy, ognisko płonęło, oświetlając baner z napisem "Gratulacje Ice". Łzy napłynęły mi do oczu, gdy Rock, wiceprezes, przyciągnął mnie do niedźwiedziego uścisku. "Jesteśmy z ciebie dumni, dzieciaku," powiedział.

"Dziękuję wszystkim!" krzyknąłem, mój głos niósł się nad trzaskającym ogniem. Stół uginał się od prezentów, tortu, a Cook przewracał burgery na grillu. Siedzieliśmy wokół ogniska, Tanner podał mi piwo, gdy jedliśmy i rozmawialiśmy.

Mój telefon nieustannie wibrował — mój brat, wysyłający zdjęcia z ich imprezy, mama obdarowująca innych absolwentów prezentami. Uśmiechnąłem się i odesłałem zdjęcie mojego baneru, stosu prezentów przed nim. To go uciszy.

Spirit MC nie miało w tym roku innych absolwentów. Tanner i Star są uczniami domowymi. Więc to wszystko było dla mnie. Deacon wręczył mi akt własności do studia tatuażu, o którym marzyłem, prezent od MC. "Przechowamy go w moim sejfie, dopóki się nie osiedlisz," powiedział. Uściskałem go, mój głos był gruby od emocji. "Dziękuję wszystkim. To najlepszy dzień, jaki miałem od śmierci taty." Wyszedłem wcześnie, żeby wypuścić psy, moje serce było pełne.

W domu zaparkowałem moją Harley i zobaczyłem Lisę przechodzącą przez ulicę, jej blond kucyk kołysał się. "Cześć, Lisa," powiedziałem. "Twój brat się wkurzy, jeśli zobaczy, że ze mną rozmawiasz."

"Och, cóż," powiedziała, wzruszając ramionami. "Nie podoba mi się to, co ci robią. Gratulacje, tak przy okazji — widziałam, że zostałeś prymusem i dostałeś stypendium do szkoły artystycznej. To niesamowite." Podała mi małe pudełko, jej uśmiech był ciepły.

"Dzięki," powiedziałem, biorąc je. "To w porządku. Tata był jedynym, który mnie wspierał. Byłem tam, gdy go zastrzelili, siedząc przy stole. Osłonił mnie i moją matkę chrzestną. Mama zachowuje się, jakby była zła, że przeżyłem. Jestem pewien, że nie tak to opowiadają w Wolf MC." Zatrzymałem się, prawda wylewała się ze mnie. "Dostali po 100 000 dolarów każdy w jego testamencie. Ghost i ja dostaliśmy resztę. Dlatego mnie nienawidzą. Tata był bogaty. Jego tata był bossem mafii w Tulsa, dopóki wujek Rick nie przejął."

Zanim zdążyła odpowiedzieć, mój telefon zadzwonił, na ekranie migało "Senator Tata". Pomachałem na pożegnanie Lisie, odchodząc. Nie mogłem ryzykować, że wspomni o tym telefonie mamie, która go nienawidziła z powodów, których nadal nie rozumiałem.

"Cześć, Senatorze, jak się masz?" powiedziałem, sygnalizując, że nie jestem sam.

"Gratulacje!" jego głos rozbrzmiał, a za nim rozległy się wiwaty z tego, co brzmiało jak pełna ludzi sala.

"Dziękuję, wszystkim," powiedziałem, niepewny, dlaczego zadzwonili, ale wdzięczny za ciepło.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział