Ignorowana przez jednego Alfę, ścigana przez drugiego

Pobierz <Ignorowana przez jednego Alfę,...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 4

Po bankiecie wymknęłam się z tłumu, desperacko pragnąc chwili samotności. Dziwne gorąco przepływające przez moje ciało tylko się nasilało przez cały wieczór, utrudniając jasne myślenie. Moja skóra była rozpalona, a moja elegancka suknia zaręczynowa nagle wydawała się zbyt ciasna, zbyt ograniczająca.

Musiałam znaleźć klucz do swojego pokoju i uciec od dusznej atmosfery świętowania. Podeszłam do recepcji, zmuszając się do uśmiechu pomimo gorączki szalejącej we mnie. Recepcjonistka spojrzała na mnie z wyćwiczoną uprzejmością, jej uśmiech był perfekcyjnie opanowany.

"Przepraszam, potrzebuję odebrać klucz do swojego pokoju," powiedziałam, starając się, aby mój głos był stabilny.

Uśmiech recepcjonistki lekko zbladł, gdy sprawdzała komputer. "Panno Aurora, wydaje się, że zaszła zmiana w planach." Podała mi jedną kartę-klucz, unikając mojego wzroku.

"To jest do apartamentu Alfa — pokoju pana Raymonda."

"Musi być jakaś pomyłka," powiedziałam, mój głos był napięty. Każdy nerw w moim ciele zdawał się krzyczeć w proteście na myśl o dzieleniu przestrzeni z Raymondem tej nocy, zwłaszcza po tym, co widziałam na polanie w lesie.

Zanim recepcjonistka zdążyła odpowiedzieć, za mną pojawili się Alfa Marcus i mój ojciec, jakby cały czas czekali w pobliżu. Wymienili spojrzenia, które sprawiły, że żołądek mi się skręcił z niepokoju.

"Nie ma żadnej pomyłki," powiedział stanowczo mój ojciec, jego głos miał ten sam autorytatywny ton, którego używał, gdy groził mojej matce. "Ty i Raymond jesteście teraz zaręczeni. To tylko odpowiednie, żebyście dzielili zakwaterowanie."

Alfa Marcus uśmiechnął się, choć jego oczy pozostały kalkulujące, oceniające moją reakcję. "Zorganizowaliśmy dla was apartament Alfa. Traktujcie to jako prezent zaręczynowy."

"Ale—" zaczęłam protestować, czując się uwięziona między ich oczekiwaniami a rzeczywistością relacji Raymonda z Gianą.

"Wszystkie inne pokoje są zajęte," wtrącił się mój ojciec, jego ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw. Jego oczy lekko się zwęziły, co było ostrzeżeniem, które znałam aż za dobrze. "To idealna okazja dla zaręczonej pary, żeby się zbliżyć, prawda?"

Gorąco wewnątrz mnie ponownie się nasiliło, sprawiając, że zakręciło mi się w głowie. Mój wilk niespokojnie poruszał się pod moją skórą, zaniepokojony tym uczuciem. Coś było ze mną zdecydowanie nie tak.

Czy mój ojciec coś zrobił? Czy jakoś mnie odurzył, żeby upewnić się, że będę posłuszna w noc zaręczyn? Ta myśl sprawiła, że zrobiło mi się niedobrze, ale nie mogłam jej odrzucić.

Był wystarczająco zdesperowany, żeby grozić zdrowiem mojej matki — co jeszcze mógłby zrobić, żeby zapewnić sukces tych zaręczyn? Bez żadnej innej opcji, ruszyłam do apartamentu Raymonda, każdy krok był trudniejszy od poprzedniego, gdy tajemnicze gorąco wciąż się we mnie nasilało.

Karta-klucz drżała w mojej ręce, gdy przeciągnęłam ją przez zamek. Światło zamigotało na zielono, a drzwi się otworzyły. Zamarłam w progu, scena przede mną wypalała się w mojej pamięci.

Raymond stał na środku pokoju, jego ramiona owinięte wokół talii Giany, jej plecy były przyciśnięte do jego piersi. Jej głowa była odchylona do tyłu na jego ramieniu, gdy całował jej szyję, jego oczy były zamknięte z oczywistą przyjemnością. Intymna scena sprawiła, że mój żołądek skręcił się z bólu i dziwnego, desperackiego głodu, którego nigdy wcześniej nie czułam.

Rozdzielili się na dźwięk drzwi, ale Raymond nie wyglądał na szczególnie zaniepokojonego, że został przyłapany. Trzymał jedno ramię posiadawczo wokół talii Giany, jakby deklarując swoją lojalność.

"Aurora," przywitał mnie swobodnie, jakbym przerwała nic bardziej znaczącego niż spotkanie biznesowe. "Myślałem, że będziesz zajęta gośćmi jeszcze przez jakiś czas."

Chwyciłam framugę drzwi dla wsparcia, palące uczucie pod moją skórą stawało się nie do zniesienia. Moje nogi były słabe, a wzrok zamazywał się na krawędziach. "Oni... dali mi twój klucz do pokoju."

Raymond lekko zmarszczył brwi, a potem wzruszył ramionami. "Powinienem to przewidzieć. Nasze rodziny mocno naciskają na te zaręczyny." Westchnął, spoglądając na Gianę z oczywistą tęsknotą. "Nasz więź matek była niemożliwa do zignorowania przez cały dzień. Tłumiliśmy ją przez godziny, czekając na okazję, żeby być sam na sam."

Jego bezduszna wypowiedź przebiła się przez mgłę mojego dyskomfortu. Czy on oczekiwał, że po prostu odejdę, żeby mógł być z nią? W noc naszych zaręczyn? Noc, która powinna być nasza, gdyby los był łaskawszy? Raymond w końcu zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Zmarszczył brwi, studiując moją twarz, a przez jego rysy przemknął cień zaniepokojenia.

"Co ci jest? Wyglądasz, jakbyś miała gorączkę."

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Giana westchnęła niecierpliwie. "Ona nie ma wyczucia czasu," narzekała, przesuwając palcami po piersi Raymonda w sposób pełen posiadania. Jej oczy spotkały moje z ledwo ukrywaną triumfem.

"Nie widzisz, że jesteśmy w trakcie czegoś ważnego?" Stanęła na palcach i wyszeptała coś do ucha Raymonda, co sprawiło, że jego oczy pociemniały z pożądania. Cokolwiek powiedziała, skutecznie zatarło wszelkie zaniepokojenie, jakie mógł mieć o mój stan.

"Aurora, musisz wyjść," rozkazał Raymond, już zwracając swoją uwagę z powrotem na Gianę. "Teraz."

Znalazłam się wyprowadzana z pokoju, ręka Raymonda była mocna, ale bezosobowa, gdy prowadził mnie do drzwi. Zamknęły się za mną z definitywnym kliknięciem, a dźwięk ich szeptanych głosów już zaczynał się po drugiej stronie.

Stałam na korytarzu, bezdomna w noc własnych zaręczyn, z ogniem palącym w żyłach, który nasilał się z każdą chwilą. Ironia była brutalna - byłam przyszłą Luną, świętowaną przez cały stado tej nocy, a jednak byłam jedyną bez miejsca, do którego mogłabym się udać.

Na zewnątrz zaczęło padać śniegiem, grube płatki wirujące na tle ciemnego nieba widocznego przez okna korytarza. Cały hotel został zarezerwowany na nasze zaręczyny, i wiedziałam, że żaden inny hotel w terytorium stada nie miałby wolnych pokoi tak późno.

Nie mogłam wrócić do domu - mój ojciec byłby wściekły, gdyby mnie tam zobaczył, prawdopodobnie obwiniałby mnie za to, że znowu nie udało mi się zdobyć Raymonda. To była moja ceremonia zaręczyn, a jednak zostałam odrzucona jak niewygodny problem.

Wędrowałam po korytarzach hotelu, każdy krok stawał się coraz trudniejszy, gdy tajemnicze ciepło rozprzestrzeniało się po moich kończynach. Moja skóra była nadwrażliwa, każdy dotyk tkaniny na ciele był prawie bolesny. Moje myśli były zamglone przez nieznane odczucia i pragnienia, które przerażały mnie swoją intensywnością.

Moja wilczyca, zazwyczaj tak spokojna i kontrolowana, była niespokojna pod moją skórą, reagując na to, co przepływało przez mój system. Czułam, jakby próbowała się uwolnić, przejąć kontrolę. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiej utraty samokontroli.

Korytarz zaczął się kręcić wokół mnie, elegancka tapeta zamazywała się w strumienie kolorów. Wyciągnęłam rękę na oślep, próbując oprzeć się o najbliższą ścianę. Moja dłoń natrafiła na coś solidnego - drzwi - ale gdy tylko je dotknęłam, otworzyły się niespodziewanie.

Nagły ruch sprawił, że upadłam do przodu w ciemność za nimi. Przygotowałam się na zderzenie z podłogą, moje ramiona instynktownie wyciągnęły się, by złagodzić upadek, ale zamiast tego znalazłam się przytulona do czegoś ciepłego i solidnego - ciała.

Silne ręce ustabilizowały mnie, chwytając moje ramiona z zaskakującą delikatnością mimo ich oczywistej siły. Usłyszałam znajomy głos, zabarwiony zaskoczeniem i nutą rozbawienia.

"Co ci jest?"

Spojrzałam w górę, moje widzenie na tyle się wyostrzyło, by rozpoznać, kto mnie złapał. Uświadomienie tego uderzyło mnie jak kubeł lodowatej wody, chwilowo przerywając mgłę gorąca i zamętu.

Stał przede mną, jego muskularny tors nagi, jedynie biały ręcznik owinięty niepewnie wokół bioder. Krople wody przylegały do jego ciemnych włosów i szerokich ramion, śledząc kuszące ścieżki po jego klatce piersiowej. Ciepłe światło z jego apartamentu rzucało złote refleksy na jego skórę, podkreślając wyraźne mięśnie, które mówiły o sile drapieżnika.

To był Kane - stojący tam, owinięty jedynie ręcznikiem, wyglądający niebezpiecznie uwodzicielsko!

Poprzedni rozdział
Następny rozdział