Gdy Kontrakty Zamieniają się w Zakazane Pocałunki

Pobierz <Gdy Kontrakty Zamieniają się w...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 10

Amelia

Obudziłam się z gardłem, które czuło się, jakbym płukała je żwirem, i nosem tak zapchanym, że ledwo mogłam przez niego oddychać. Wczorajszy deszcz zamienił moje małe przeziębienie w pełnoprawne monstrum. Pech.

Wsiadłam do mojego srebrnego SUV-a i włączyłam ogrzewanie na pełny regulator, próbując pozbyć się chłodu, który wniknął głęboko w moje kości.

Poranny ruch w Warszawie był jak zwykle koszmarem. Wcisnęłam się w bałagan żółtych taksówek i eleganckich czarnych samochodów, co chwilę sięgając po chusteczki, żeby poradzić sobie z cieknącym nosem. Kurczę, nienawidzę być chora. Jako lekarz powinnam była wiedzieć lepiej niż dać się złapać wczoraj w tę ulewę, ale cesarskie cięcie trwało o wiele dłużej, a parasolkę zostawiłam w domu.

Około dziesięciu minut po rozpoczęciu jazdy coś w lusterku wstecznym przykuło moją uwagę. Czarny sedan trzymał się z tyłu, utrzymując tę samą odległość przez kilka przecznic. Zmieniłam pas, żeby to sprawdzić. Oczywiście, podążał za mną.

Serce zaczęło bić nieco szybciej, ale moje medyczne szkolenie utrzymało mnie na ziemi. To może być przypadek. Skręciłam losowo w jednokierunkową uliczkę, potem szybko w prawo.

Czarny sedan nadal tam był.

Teraz mój puls naprawdę przyspieszył. Zacisnęłam mocniej ręce na kierownicy. Światło przed nami zmieniło się na żółte. Pod wpływem impulsu wcisnęłam gaz do dechy, przejeżdżając przez skrzyżowanie tuż przed zmianą światła na czerwone. W lusterku zobaczyłam, jak sedan utknął, gdy ruszył ruch poprzeczny.

Po kilku minutach lawirowania wjechałam na parking szpitalny, ręce lekko mi się trzęsły na kierownicy. Siedziałam tam przez chwilę, próbując uspokoić oddech.

Czy tracę rozum? Czy naprawdę ktoś mnie śledził?

W szatni dla personelu ręce nadal mi drżały, gdy wkładałam biały fartuch. Zerknęłam na swoje odbicie w małym lusterku w szafce—blada, nos czerwony jak burak, a oczy zdradzały więcej strachu, niż chciałam przyznać.

Kto mógłby to robić?

Pomyślałam o powiedzeniu Ethanowi, ale nie, to się nie wydarzy. Nasza umowa jest jasna: żyjemy swoim życiem.

Między porodami, wślizgnęłam się do cichego kąta w pokoju lekarzy i wykręciłam numer Olivii.

„Cześć, dziewczyno,” jej głos rozpromienił się w słuchawce. „Jak tam życie małżeńskie?”

„Liv, coś dziwnego się stało dziś rano,” mówiłam cicho, upewniając się, że nikt nie jest w pobliżu. „Myślę, że ktoś mnie śledził.”

„Co?” Jej ton zmienił się z żartobliwego na śmiertelnie poważny. „Jesteś pewna?”

Opowiedziałam jej o czarnym sedanie i jak się go pozbyłam.

„Cholera, Amy. To nie żarty. Myślisz, że to twój ojciec?”

„Kto inny? Jest zafiksowany na zdobyciu pieniędzy mamy.”

„Dobra, słuchaj.” Jej głos nabrał tego władczego tonu, który używa, gdy mówi serio. „Odbieram cię po zmianie. Kiedy kończysz?”

„O szóstej, ale—”

„Żadnych sprzeciwów. Jeśli namierzyli twojego SUV-a, to nie jest bezpieczne. Potrzebujesz innego samochodu.”

Westchnęłam, wiedząc, że ma rację. „Dobrze. Południowe wejście o szóstej.”

O szóstej równo, przemykałam przez korytarze szpitala do południowego wyjścia, co kilka kroków oglądając się za siebie.

Na zewnątrz od razu zauważyłam Olivię—nawet z jej ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi i czapką bejsbolową wyróżniała się. Opierała się o zwykły czarny sedan, zupełnie inny niż te błyszczące auta, którymi zwykle jeździ.

„Wyglądasz jak wrak,” powiedziała zamiast „cześć”, przyciągając mnie do szybkiego uścisku.

„Dzięki, czuję się podobnie.” Podałam jej klucze do SUV-a. „Czy twój ochroniarz może prowadzić mój samochód jako przynętę?”

Skinęła głową, przekazując kluczyki umięśnionemu facetowi w garniturze, który stał obok. „Już się robi.”

Wślizgnęłam się na miejsce pasażera w jej samochodzie, w końcu wypuszczając powietrze. „Dzięki za to.”

„Od czego są przyjaciele, jeśli nie od pomagania w ucieczce przed dziwnymi prześladowcami?” Uśmiechnęła się do mnie, włączając się do ruchu. „Więc, jaki plan? Chcesz się zatrzymać u mnie na chwilę?”

Pokręciłam głową. „Nie mogę przynosić tego bałaganu pod twój próg. Potrzebuję tylko innego samochodu, czegoś, czego nie zauważą.”

„I dokąd się wybierasz? Z powrotem do Ethana?”

Pokiwałam głową, niezbyt zadowolona. „Na razie tak. Ma najlepsze zabezpieczenia.”

„Myślałaś o powiedzeniu mu? Może mógłby coś z tym zrobić.”

„Nasza umowa nie polega na rozwiązywaniu swoich problemów, Liv. To czysty biznes.”

Spojrzała na mnie z boku. „Jeśli tak mówisz.”

Podziemny garaż Olivii wyglądał jak salon samochodowy dla milionerów. Błyszczące auta warte fortunę stały w rzędach.

„Wybieraj,” machnęła ręką jak prowadząca teleturniej. „Ferrari? Porsche? Lambo?”

Przewróciłam oczami. „Coś dyskretnego, Liv. Staram się wtopić w tłum, a nie wyróżniać.”

Wskazała na ciemnoniebieskiego sedana wciśniętego między dwa przesadnie luksusowe auta. „To stary grat mojego brata. Jest w Europie, prowadzi biuro w Londynie. To najnudniejsza rzecz tutaj—kupił go zanim stał się bogatym idiotą.”

Sprawdziłam go—pełny bak, w dobrym stanie, nic krzykliwego. Dokładnie to, czego potrzebowałam.

Olivia wcisnęła mi kluczyki do ręki, trzymając je sekundę dłużej, niż było to konieczne. „Uważaj na siebie, Amy. Jeśli to się pogorszy, obiecaj, że zadzwonisz do Jamesa. Jego ekipa ochrony jest najlepsza w mieście.”

„Obiecuję,” powiedziałam, choć wiedziałam, że nie wciągnę nikogo innego w moje dramaty.

Noc zapadła całkowicie, gdy ruszyłam w stronę Upper East Side. Celowo wybrałam dziwną trasę, trzymając się bocznych dróg, kiedy tylko mogłam. Przez pierwsze piętnaście minut czułam się dobrze, myśląc, że udało mi się zniknąć z radaru.

A potem to zobaczyłam—czarny sedan, taki sam jak ten z rana, trzymający równy dystans za mną.

Cholera. Musieli obstawić szpital albo śledzić nas do Olivii.

Serce waliło mi w piersi, gdy przyspieszyłam, próbując ich zgubić. Sedan trzymał tempo jakby to nic nie było. Ci goście nie byli nowicjuszami; dokładnie wiedzieli, jak się mnie trzymać.

Ulice były teraz cichsze, co utrudniało ich zgubienie. Zrobiłam kilka szybkich zakrętów, ale te światła wciąż były przyklejone do mojego lusterka.

To nie chodzi tylko o obserwację, zdałam sobie sprawę, z przerażeniem. Oni zamierzają działać tej nocy.

Gdy zbliżałam się do skrzyżowania, inny samochód nagle przeciął mój pas. Wcisnęłam hamulce, sedan ślizgał się po mokrej nawierzchni. Przez ułamek sekundy czułam, jak opony się ślizgają, samochód zsuwał się bokiem, zanim zatrzymał się tuż przed drugim pojazdem.

Samochód za mną zatrzymał się z piskiem, blokując mnie. Przez lusterko zobaczyłam dwóch dużych facetów wychodzących, cienie na tle ich reflektorów. Jeden miał w ręku coś, co wyglądało na pałkę elektryczną.

Szli w stronę mojego samochodu, powoli i celowo, dając znak, żebym opuściła szybę. Drżącymi rękami sięgnęłam po telefon, próbując zadzwonić do Ethana. Sygnał był kiepski—jedna marna kreska, ledwo wystarczająca, by spróbować.

Linia zadzwoniła raz, drugi…

Jeden z facetów był już przy mojej szybie, stukając pałką elektryczną w szkło.

„Dr. Thompson,” jego głos przebił się przez szybę, przytłumiony, ale wystarczająco wyraźny. „Proszę wyjść z samochodu.”

Połączenie z Ethanem przełączyło się na pocztę głosową.

Byłam uwięziona.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział