CEO Windsor, Twoja Żona Chce Odejść

Pobierz <CEO Windsor, Twoja Żona Chce O...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział 2

Nadchodziła noc, gdy Arthur wreszcie wrócił z obojgiem dzieci.

Dworek był cichy. Layla, zmęczona, drzemała w samochodzie, jej mała główka opierała się na jego szerokim ramieniu.

"Tato, nadal chcemy się bawić z panią White," powiedział Logan, jego pulchna twarz wykrzywiała się w rozczarowaniu.

"Następnym razem," odpowiedział Arthur.

Kierowca otworzył drzwi, a Arthur wysiadł, niosąc dziecko w każdej ręce.

Logan uniósł głowę, pytając niewinnie, "Tato! Czy możemy często odwiedzać panią White? A może mogłaby z nami zamieszkać? Layla i ja chcemy z nią mieszkać."

Arthur zatrzymał się, po czym delikatnie potargał włosy Logana. "Kiedy tylko zatęsknicie za panią White, zabiorę was do niej."

Twarz Logana rozjaśniła się na te słowa. Pomyślał, jak miło byłoby, gdyby Heidi była jego mamą...

Chwilę później, Logan potrząsnął głową. Caroline zawsze była delikatna, troskliwa i dokładna. Kiedy jego ojciec wychodził na kolacje biznesowe, jego matka nie tylko usypiała ich, ale także czuwała, aby opiekować się ojcem.

Czasem nadal potrzebowali Caroline.

"Czy mama już śpi? Dlaczego światła są zgaszone?" Logan spojrzał na dom. Bez względu na to, jak późno było, Caroline zawsze czekała przy drzwiach, aby ich powitać.

Ale dzisiaj nie wyszła.

Arthur nie odpowiedział. Nina podeszła do nich, sumiennie biorąc dzieci za ręce i powiedziała cicho, "Panie Windsor, pani Windsor odeszła."

Odeszła?

Arthur lekko zmarszczył brwi, po czym szybko rozluźnił wyraz twarzy. Pewnie coś z rodziną Hamiltonów, pomyślał obojętnie. Caroline nigdy nie dała mu powodu do niepokoju.

Po przekazaniu dzieci Nini z instrukcjami, aby przygotowała je do snu, Arthur poszedł sam na górę do swojego pokoju. Był dzisiaj wyczerpany. Dzieci nalegały na zabawę z Heidi, co spowodowało, że wrócili dużo później niż planowano.

Noc była głęboka, gdy Arthur włączył światło i zauważył kopertę na nocnym stoliku. Pismo na niej było schludne i eleganckie: [Dla Arthura.]

Właśnie miał ją otworzyć, gdy Nina zapukała do drzwi z przepraszającym tonem. "Panie Arthurze Windsor, pan Logan Windsor i panna Windsor nalegają, abyś ich położył spać."

Zazwyczaj Caroline kładła dzieci do łóżka, albo przynajmniej dzwoniła, bez względu na to, jak późno było.

Layla, świeżo po kąpieli, z włosami w małych lokach, siedziała na krawędzi swojego łóżka, machając krótkimi nogami.

Podniosła swój zegarek-telefon, zastanawiając się, czy zadzwonić do mamy, gdy Logan, również świeżo wykąpany, podbiegł i ją zatrzymał.

"Layla, może nie dzwoń. Mama pewnie zapomniała."

Ale Layla nadal chciała usłyszeć miękki głos mamy, opowiadający im bajki na dobranoc.

Logan wspiął się na swoje łóżko, machając małymi ramionami, mamrocząc, "Jeśli zadzwonisz, mama pewnie zaraz wróci, a co wtedy z panią White? Obiecała, że jutro nas do szkoły zabierze."

Po chwili namysłu, Layla wyłączyła ekran zegarka i wtuliła się w kołdrę. "W takim razie niech tata nas położy," powiedziała cicho.

Arthur musiał więc odłożyć kopertę na razie. Po położeniu dzieci spać, Arthur zamierzał wrócić do swojego pokoju, gdy zadzwonił telefon z biura, wzywając go z powrotem do pracy. Nie wrócił do domu przez całą noc.


Tego samego wieczoru Caroline wysiadła z taksówki przed budynkiem mieszkalnym. To było małe mieszkanie, w którym mieszkała w czasach studenckich.

Po ślubie z Arthurem zrezygnowała z kariery. Wszystkie nieruchomości na jej nazwisko były kupione przez Arthura dla ich dzieci. To przedmałżeńskie mieszkanie było jedyną nieruchomością, która naprawdę należała do niej.

Mieszkanie nie było sprzątane od lat. Stosy raportów z eksperymentów pokrywały podłogę, a na półkach z książkami akademickimi zalegał kurz. Caroline trochę posprzątała, zanim zdała sobie sprawę, że nie jadła przez cały dzień.

Wyjęła telefon, aby zamówić jedzenie na wynos. Podczas realizacji zamówienia zauważyła karty bankowe powiązane z jej kontem.

Jedna karta otrzymywała regularne wpłaty od Arthura na edukację dzieci. Druga była przeznaczona na wydatki Caroline - trzydzieści tysięcy dolarów miesięcznie na zarządzanie domem. Caroline nigdy jej nie używała, zawsze korzystając z oszczędności sprzed małżeństwa.

Arthur tylko wpłacał pieniądze; nigdy nie sprawdzał kont. Nie miał o tym pojęcia.

Patrząc cicho na te dwie karty, Caroline wydała gorzki śmiech i usunęła obie. I tak już ich nie potrzebowała.

Po kolacji i szybkim prysznicu, Caroline położyła się do łóżka, ale nie mogła zasnąć.

Był to czas, kiedy zazwyczaj wołała dzieci, aby pomóc im zasnąć. Te obrazy ciągle przewijały się w jej głowie. Jej palce zawisły nad informacjami kontaktowymi, zanim w końcu odłożyła telefon.

Nagle otrzymała wiadomość: [Masz wkrótce czas?]

Patrząc na znajome, choć odległe zdjęcie profilowe, Caroline przypomniała sobie Altona Brooksa, swojego starszego kolegę z programu doktoranckiego.

Alton był miły i delikatny, specjalizował się w badaniach nad rakiem. Od czasu małżeństwa Caroline i jej odejścia z akademii nie mieli kontaktu.

Dowiedziawszy się o jej nadchodzącym rozwodzie, Alton zapytał, czy chciałaby wrócić i wziąć udział w konferencji naukowej w przyszłym miesiącu.

Caroline się wahała, częściowo z powodu kontuzjowanej ręki i pogarszającego się raka, ale także dlatego, że była z dala od akademii przez tyle lat i nie była pewna, czy naprawdę mogłaby się tam odnaleźć.

Nie zaakceptowała ani nie odrzuciła propozycji, prosząc o kilka dni na zastanowienie. Alton chętnie się zgodził.

Caroline zapadła w wyczerpujący sen.


Następnego dnia w południe Caroline spotkała się z prawnikiem w restauracji.

To była jej ulubiona restauracja, którą odwiedzała kilka razy z Arthurem przed ich ślubem. Ciepłe żółte światło rozlewało się po stole, gdy Caroline otworzyła skórzane menu.

Jej prawnik, Terry Morales, była koleżanką z college'u, która widziała, jak droga Caroline zakończyła się takim rozczarowaniem. "Spójrz, jak bardzo jesteś chora!" powiedziała z troską.

Caroline smutno się uśmiechnęła i nalała Terry kieliszek białego wina.

Przez światło załamujące się w kieliszku zauważyła znajome sylwetki po drugiej stronie spiralnych schodów. Jej ręka trzymająca kieliszek zamarła.

"Co się stało?"

"Nic."

Terry podążyła za jej spojrzeniem i jej wyraz twarzy stwardniał. "Ze wszystkich miejsc, żeby na nich wpaść. Co za pech."

To było kilku znajomych z Windsor Group, najwyraźniej świętujących coś. Kelnerzy nosili wiaderka z drogim szampanem na górę, jakby pieniądze nie miały znaczenia.

Mężczyzna siedzący na czele stołu kręcił kieliszkiem, jego postawa była chłodna i zdystansowana, ale obok niego była kobieta, której pozwolono usiąść.

"Gratulacje, Heidi! Zdobyliśmy ten projekt dzięki tobie! Wypijmy za ciebie!"

Heidi uśmiechnęła się skromnie. "To wszystko dzięki wskazówkom pana Windsora. Chciałabym osobiście wznieść toast za pana Windsora."

Nieśmiało nalała Arthur'owi drinka, który ten przyjął z chłodną obojętnością. Wokół stołu wybuchły wiwaty.

Arthur prawdopodobnie nie pamiętał, że to była restauracja, w której on i Caroline spotkali się po raz pierwszy. Osoba, której toastowano i świętowano, zmieniła się z Caroline na kogoś innego.

Caroline wzięła cichy łyk wina. Było tak gorzkie, że się skrzywiła.

Terry, widząc to, miała zamiar odciągnąć Caroline, gdy podszedł kelner z przesadnie ubrana kobietą, z przepraszającym wyrazem twarzy. "Dzień dobry, szef tej pani chciałby zarezerwować całą restaurację i jest gotów zapłacić dziesięć razy więcej niż koszt waszego posiłku..."

Caroline, przygnębiona, miała już wyjść, gdy kobieta spokojnie ją zatrzymała.

"Co ty tu robisz?"

To była asystentka Arthura, Dolly Reed. Niewielu w firmie znało tożsamość Caroline, ale Dolly była jedną z nich.

Dlaczego Caroline miałaby tu być? Czy usłyszała, że Arthur organizuje przyjęcie dla Heidi i przyszła z zazdrości, aby zrobić scenę? Z tą myślą Dolly uśmiechnęła się pogardliwie.

To, co zaczęło się jako rekompensata za opróżnienie restauracji, przerodziło się w szyderstwo. "Pani Hamilton, pani obecność tutaj wydaje się dość niestosowna."

"Choć nie wiem, jak się pani o tym dowiedziała, pan Windsor zarządził, że dzisiejsze świętowanie jest specjalnie dla pani White, i chcemy zapobiec, aby 'pewne osoby' celowo to zakłócały, więc rozumie pani..."

Jej słowa ociekały drwiną. Terry była tak wściekła, że prawie fizycznie skonfrontowała się z Dolly, ale Caroline ją powstrzymała.

"Nie warto."

Caroline zebrała swoje rzeczy i pociągnęła Terry w stronę wyjścia, zostawiając ostatni komentarz: "Nie trzeba mu mówić, że tu byłam."

"Terry, jeśli nie odpowie, po prostu wyślijmy zawiadomienie prawne."


Opróżnienie restauracji zajęło trochę czasu. Arthur zszedł na dół, aby uniknąć dalszego picia i zapytał Dolly, jak idą sprawy.

Dolly ukłoniła się z uspokajającym uśmiechem. "Prawie skończone, panie Windsor. Proszę się nie martwić."

"Dobrze," odpowiedział Arthur chłodno. "Ty wróć na górę."

Wyciągnął papierosa z kieszeni i umieścił go między wargami, ale nie zapalił. Nie palił prywatnie od czasu narodzin dzieci.

Zwężając oczy, spojrzał w stronę obrotowych drzwi restauracji, gdzie dostrzegł smukłą sylwetkę odchodzącą.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział