Rozdział 5
Olivia
Starłam dwudziestą parę butów, odkładając je na miejsce, po czym szybko zaczęłam przeszukiwać szafę Leah. Wiedziałam, że jutro na ceremonię założy olśniewającą sukienkę.
Czekała na to od miesiąca i miała specjalnie uszytą suknię na wieczór, kiedy ogłoszą ją luną stada. Jej sukienka wisiała na haku obok lustra w pełnym rozmiarze, wewnątrz czarnej materiałowej torby. Nie mogłam powstrzymać zazdrości.
Gdyby los potoczył się inaczej, a moi rodzice nadal żyli, może ta sukienka byłaby moja. Byłabym nową luną i stałabym się nową partnerką Skylar. Tak jak nasza bogini zamierzała, ale tylko los wiedział, dlaczego wszystko skończyło się tak, jak się skończyło.
Ciekawość wzięła górę. Zaczęłam rozpinać torbę, podziwiając blask jej obcisłej czarnej sukienki, którą miała założyć jutro. Wyobrażałam sobie, jak by na mnie pasowała, wyjmując ją z torby i przykładając do ciała przed lustrem. "Na pewno wyglądałaby lepiej na tobie, Livie," powiedziała Freya, sprawiając, że moje oczy zaszły łzami, gdy się zaśmiałam. "Dzięki, Freya, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nawet jeśli by tak było, to nie mój styl. Poza tym, nigdy nie będę miała takich rzeczy. Ale dobrze jest marzyć... prawda?" powiedziałam, wymuszając uśmiech, sprawiając, że wycofała się z jękiem do tyłu mojej głowy.
Ból odrzucenia był wciąż świeżą raną we mnie. Odłożyłam sukienkę, zapięłam torbę i upadłam na kolana. Zaczęłam znowu szlochać, zaciskając pięści, gdy dotarła do mnie rzeczywistość. Była pierwsza w nocy, a jeśli Leah jeszcze nie wróciła, to znaczyło, że była z Skylar. Byli razem, a myśl o tym, że jest z nią blisko, bolała, nawet jeśli nie był już mój.
Skuliłam się w kulkę, płacząc i czując się żałośnie. Wkrótce miałam stać się niczym więcej niż niewolnicą. Niewolnicą jednego z dwóch najbardziej przerażających stad, których bał się nasz król. Jeśli on się ich bał, mogłam sobie tylko wyobrazić, jak wszyscy inni czują się w ich obecności. Wstałam i poszłam do domu, gotowa zakończyć to wszystko, mając nadzieję, że którekolwiek stado zdecyduje się mnie przyjąć, pozwoli mi zabrać ze sobą kilka rzeczy.
Była piąta rano, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Postanowiłam zacząć dzień, szykując się. Wzięłam szybki prysznic, czując zimną wodę, która sprawiała, że drżałam. Już dawno przyzwyczaiłam się do faktu, że gorąca woda była dla uprzywilejowanych, a to nie obejmowało mnie. Zmieniłam się w podarte dżinsy, znoszoną koszulkę, która kiedyś należała do taty, i moje trampki.
Były okropne, ponieważ nie miałam żadnych skarpetek, a wnętrze butów było już zużyte, ale cóż... dam sobie radę.
Pobiegłam w stronę domu stada i zauważyłam, że kuchnia już była pełna ludzi. Moje oczy rozszerzyły się, gdy główna omega podbiegła, ciągnąc mnie za ramię. "Co tak długo? Jest prawie szósta, musimy skończyć śniadanie. Jedno ze stad przybyło wczoraj w nocy, a drugie stado wkrótce przybędzie. Luna Maddie kazała mi przygotować śniadanie, zanim wszyscy się obudzą. Wszystko musi być idealne, rozumiesz?" powiedziała, ciągnąc mnie w stronę długiej wyspy kuchennej. Jeśli była na tyle niedbała, by nazywać naszą lunę po imieniu, to znaczyło, że była zdenerwowana i nie zdawała sobie sprawy z błędu. Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem, ale wątpię, żeby zauważyła.
"Dobrze," powiedziałam, czując odrobinę współczucia, widząc, jak wszyscy wyglądali na przestraszonych i zdenerwowanych. Jeśli byli tak spanikowani, to mogło oznaczać tylko jedno... nasz alfa był szczególnie na krawędzi. A to znaczyło, że nie zniesie żadnych wpadek.
Zaczęła wyjmować miski do mieszania i składniki. "Luna chce, żebyś upiekła swoje najlepsze ciasto, to dla alfa Alaricka. Musi być najlepsze, ostrzegam cię, dziecko... Nie zepsuj tego, bo wszyscy będziemy skończeni." powiedziała, sprawiając, że się zmartwiłam. Myślę sobie, jak trudne może być upieczenie czegoś? Ale ma rację, może jeśli upiekę najlepsze babeczki, będzie dla mnie łagodniejszy.
Ostatnie, czego potrzebuję, to znaleźć się po jego złej stronie albo po stronie innych alf. Teraz jestem skazana na to, by zostać niewolnicą jednego z nich, jeśli będę miała szczęście, ten, który ma najmniejsze szanse mnie zabić, przyjmie mnie, jeśli zobaczy, że mam talent do pieczenia. "Mogą nawet uczynić cię swoją oficjalną piekarką," miała nadzieję Freya. "Gdybyśmy mieli tyle szczęścia... Mam nadzieję, że masz rację, Freya," mówię przez nasz mentalny link.
Zaczęłam przygotowywać moje najlepsze babeczki z czekoladowym ganache, a cała kuchnia wkrótce wypełniła się słodkim aromatem czekolady. Kilku z omega uśmiechnęło się, co sprawiło, że poczułam się trochę dumna. Ale wiedziałam, że lepiej tego nie pokazywać.
Ale właśnie kiedy wyciągałam ostatnią partię, wszedł alfa Morrison z Leah i jego beta, Guntherem. "Oto ona, tato. Zmuś ją, żeby oddała mi je," mówi, płacząc, sprawiając, że wszyscy patrzą na niego z szokiem.
Spojrzenie alfy na mnie było śmiertelne, pełne rozczarowania. Wzdycha, zamyka oczy i kiwa głową do swojego beta, gestem nakazując mu, aby mnie złapał. "Zawsze wiedziałem, że jesteś hańbą, Olivia. Jak mogłaś ukraść od mojej przyszłej synowej?" mówi, sprawiając, że jestem zdezorientowana. Jego beta chwyta mnie za rękę i ciągnie.
"Co? Nie... Nic nie ukradłam, przysięgam." mówię, zaczynając panikować. Twarz Leah rozbłysła złośliwym uśmiechem, i wiedziałam, że mnie wrobiła.
"Byłaś jedyną osobą w moim pokoju zeszłej nocy. Wzięłaś moje nowe kolczyki. Czy masz pojęcie, jak drogie są? Oddaj je mi." mówi, sprawiając, że czuję się oszołomiona. "Ja... Ja nie wiem, o czym mówisz. Przysięgam, że nic nie wzięłam." błagałam, patrząc na alfa Morrisona.
"Zamknij się," mówi, uderzając mnie grzbietem dłoni w twarz. "Niech to będzie lekcja dla was wszystkich. Nie będę tolerował, że ktoś bierze to, co nie jest jego. Zabrać ją do lochów." mówi do swojego beta, patrząc na mnie złowrogo.
Jego beta, Gunther, ciągnął mnie, sprawiając, że głowy wychylały się z sypialni, żeby zobaczyć zamieszanie. Nie tylko byłam zawstydzona, ale także zraniona i wściekła. Ta wataha traktowała mnie jak śmiecia, i bałam się, że to nigdy się nie skończy. Wiedziałam, dlaczego to robią... Prawdopodobnie chcieli upewnić się, że odwiedzające watahy miały o mnie złe zdanie. Wiedzieli, że jeśli tak będzie, zapewnią mi złe traktowanie również tam.
"Proszę... Przysięgam, że niczego nie ukradłam, Leah. Wiesz, że bym tego nie zrobiła, nigdy nie dotknęłam żadnej z twoich rzeczy." błagałam ją, gdy Gunther ciągnął mnie przez salon i poza dom watahy, w kierunku lochów.
"Więc nazywasz mnie kłamcą? Wiem, że je wzięłaś, Olivia. Byłaś jedyną osobą w moim pokoju. Ufałam ci na tyle, byś była jedyną, która sprząta moje rzeczy, a zobacz, jak mi się odpłacasz?" dodaje, sprawiając, że patrzę na nią z gniewem.
"Dość. Zabierz ją." mówi Skylar, wychodząc z domu watahy w samych spodniach od piżamy. Ale moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłam znak na jego szyi. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę - Leah również miała znak. Dlatego nie wróciła do swojego pokoju zeszłej nocy. Byli razem i zakończyli swój związek, znakując się nawzajem.
Byłam skończona. Przez te wszystkie lata Leah oczekiwała, że zostanie jego luną. Pragnęła, by ją oznaczył i dał jej władzę robić ze mną, co tylko zechce. Teraz jedyną rzeczą stojącą na jej drodze była ceremonia. Gdy tylko zostanie alfą, będzie miała pełne prawo robić, co jej się podoba. A to zaczynało się od uczynienia mojego życia piekłem. Wiedziała, że zostałam zdegradowana, ale jeśli dowie się, że Skylar skazał mnie na bycie jedną z pięciu omega, które chciał oddać odwiedzającej watahie jako ofiarę pokoju, upewni się, że nie wyjadę. W przeciwnym razie - jak mogłaby nadal mnie torturować?















































































