Córka Delty

Last ned <Córka Delty> gratis!

LAST NED

Rozdział 3

Punkt widzenia Lamii

Piątkowy poranek. Wstaliśmy wcześnie i pełni energii na naszą sesję sparingową. Staliśmy na polu treningowym, rozciągając kończyny, gdy instruktor podszedł, a jego głos rozbrzmiał po otwartym polu i ringach sparingowych, wyrywając nas z myśli i zmuszając do uwagi.

"Kadeti, dzisiaj będziemy ćwiczyć walkę wręcz. Zaczniemy od sparingu w parach. Następnie podzielimy was na grupy i będziemy pracować nad obroną przed wieloma atakami. ŻADNYCH ciosów śmiertelnych! Nie chcemy okaleczać przeciwników! ŻADNEGO przemieniania się! Musicie cały czas kontrolować swojego wilka. Kiedy usłyszycie gwizdek, atak się kończy. CZY JESTEM ZROZUMIAŁY?"

"TAK JEST, PANIE!"

Wszyscy odpowiedzieliśmy jednogłośnie. To była moja ulubiona część treningu i czekałam na nią cały tydzień. Prawie czułam zapach zwycięstwa.

"Jeśli uda wam się wygrać swoją walkę, przechodzicie do drugiej rundy walki jeden na jeden. Wygrywacie walkę, jeśli: po pierwsze, nie poddajecie się. Po drugie, pokonacie wszystkich swoich przeciwników, lub po trzecie, wasza walka nie zostanie przerwana przez gwizdek. Walka zostanie przerwana przez gwizdek i instruktora tylko wtedy, gdy uznamy, że nie możecie kontynuować."

Instruktor skończył mówić, a my wszyscy ustawiliśmy się w kolejce do lekkiego sparingu. Byłam podekscytowana i pełna energii. Miałam na sobie granatowy sportowy top i czarne szorty, a włosy związane w warkocz i zawiązane w supeł. Nie chciałam, żeby któryś z tych chłopaków chwycił mnie za włosy i użył ich przeciwko mnie.

Spojrzałam wzdłuż linii Alf; było tam prawie 30 mężczyzn i tylko 4 kobiety, w tym ja. Dziewczyny były ubrane podobnie do mnie, co ułatwiało ruchy i utrudniało chwycenie ubrań i wykorzystanie ich na swoją korzyść. Spojrzałam na Kela, który stał naprzeciwko i kilka osób dalej. Puścił mi oczko jednym ze swoich oceanicznych niebieskich oczu i uśmiechnął się z przekąsem, mówiąc "dasz radę". Odpowiedziałam spojrzeniem "wiem".

"Gdy przeczytam wasze imię i numer, proszę przejść do tego ringu." Instruktor ryknął na nas i zaczął czytać swoją listę. Spojrzałam wzdłuż linii i złapałam wzrok Mike'a.

Prawie wszyscy chłopcy mieli na sobie tylko szorty lub dresy, bez koszulek. Mike nie był wyjątkiem. Jego szeroka, umięśniona klatka piersiowa i mocne ramiona sprawiały, że wyglądał jak siła, z którą trzeba się liczyć, mimo że był Betą, wyglądał jak Alfa i miał siłę jednego. Mój wzrok zsunął się z jego klatki piersiowej na tors, prezentujący dobrze zdefiniowany sześciopak, a jego szorty wisiały trochę nisko, więc można było zobaczyć kształt litery V, który schodził głęboko w dół.

Oblizałam wargi i wróciłam wzrokiem w górę. Tyle przystojnych chłopaków tutaj, ale z jakiegoś powodu Mike zawsze sprawiał, że się rumieniłam. Nie zauważyłam go ani nie byłam zainteresowana chłopakami, dopóki nie skończyłam siedemnastu lat. A nawet wtedy, zajęło mi kilka miesięcy, aby naprawdę docenić jego ciało. Fascynowało mnie, jak dorastałam z tym przystojniakiem, ale nigdy nie zwracałam na niego uwagi w ten sposób, dopóki nie przyszliśmy tutaj i nie zaczęliśmy więcej trenować.

Z chudego i wysokiego chłopaka stał się muskularnym mężczyzną. Mike był trochę starszy od Kela i mnie, ale tylko o kilka miesięcy. Za dwa miesiące skończy osiemnaście lat, a Kel i ja będziemy mieli osiemnaście cztery miesiące później. Wiedziałam, że Mike już stał się prawdziwym kobieciarzem, ale mimo to, gdy mój wzrok wrócił na jego twarz, zatrzymałam się na jego twardej, silnej szczęce, ostrym nosie i pięknych orzechowych oczach.

„Podoba ci się to, co widzisz?” Zawołał do mnie.

Cholera! Przyłapał mnie na gapieniu się!

„Podziwiam tylko ten tyłek, który zaraz skopię!” syknęłam figlarnie, mrużąc oczy. Szeroko się uśmiechnął i przysięgłabym, że widziałam, jak jego oczy ciemnieją z pożądania, zanim instruktor wywołał jego imię i poszedł do swojego ringu. Zerknęłam z powrotem na Kellena, który wpatrywał się w Mike’a i ledwo słyszałam niski pomruk. Uśmiechnęłam się, Kellen, zawsze ten obrońca. Nienawidził, gdy faceci do mnie zarywali, a jeszcze bardziej, gdy ktoś przyciągał moją uwagę.

Cieszyłam się, że znalazłam się w kręgu blisko Kellena; nie lubiłam być zbyt daleko od niego. Stąd mogłam mieć go na oku. To był problem bycia następnym w kolejce do tronu; zawsze ktoś chciał kawałek go, przetestować go, udowodnić coś sobie, ale nie na mojej warcie. Będąc bliżej niego, mogłam pilnować, czy ci przyszli Alfy nie próbują czegoś nieczystego. To nie byłby pierwszy raz, kiedy ktoś próbowałby na nim brudnego zagrania.

Byłam również zadowolona, że nie zostałam sparowana z żadną z dziewczyn i że zostaliśmy podzieleni na różne ringi. Dostaliśmy słomki do losowania, a osoba z najkrótszą słomką miała być obrońcą. Reszta w każdej grupie miała współpracować, aby zaatakować.

Wylosowałam najkrótszą słomkę i uśmiechnęłam się, patrząc na moich przeciwników. Uwielbiałam wyzwania, jeśli chodzi o walkę. Trzech przyszłych Alf przeciwko mnie mogło być wyzwaniem, ale byłam pewna, że to będzie szybka walka. Mój ojciec dobrze mnie wyszkolił, wraz z Królewskim Betą i królewską strażą. Miałam tyle samo treningu, jeśli nie więcej, co Kellen i byłam potężnym wilkiem.

Jednakże, z jakiegoś powodu, Bogini postanowiła obdarzyć mnie niezwykłą siłą, szybkością i umiejętnościami. I zajebistym wilkiem, co nie przeszło niezauważone.

Inanna, mój wilk, mruczała w mojej głowie, gdy przyjęłyśmy postawę bojową. Mój wilk był dziki i silny. Była też mądra. Była dominująca jak alfa wilk, ale miała w sobie współczucie. I była taka piękna i duża!

„Też cię kocham, Lamia, teraz skopiemy im tyłki” powiedziała, budząc się z tyłu mojej głowy. Nasze połączenie było bliskie, a ona była bardziej aktywna niż większość wilków.

Oceniałam moich przeciwników, gdy trzej spoceni i bez koszulek faceci zaczęli mnie okrążać i drażnić.

„Będę się cieszył, mając cię pod sobą, mały wilku” powiedział jeden z nich z uśmiechem.

Inny dodał: „Nie miałbym nic przeciwko, gdyby była na górze.” Trzej faceci roześmiali się na ostatni komentarz.

Idioci, czyżby nie wiedzieli, że ich zniszczę, czy może myśleli, że we trzech łatwiej mnie pokonają niż jeden na jednego?

Wyprostowałam się i potrząsnęłam rękami, przygotowując się do ataku, obserwując postawę i nogi każdego z nich, aby ocenić ich następny ruch. Potem lekko przykucnęłam i uniosłam pięści, używając prawej ręki, aby wyciągnąć palce i przywołać ich gestem.

„Dawajcie chłopaki, dawajcie.” Uśmiechnęłam się.

Pierwszy, który skomentował, rzucił się na mnie, wykonując prawy sierpowy. Obróciłam się, unikając ciosu, i uderzyłam go z tyłu pięścią, co sprawiło, że jego głowa odskoczyła na bok, a on się zatoczył. Następnie uniosłam prawą nogę i kopnęłam go w brzuch, zmuszając go do odlotu i lądowania na ziemi.

Nagle dwóch innych otoczyło mnie i rzuciło się na mnie, chwytając mnie za ręce. Wykorzystując ich ciężar, udało mi się kopnąć trzeciego faceta, który nadbiegał, odsyłając go z powrotem na ziemię. Dwóch trzymających moje ramiona próbowało podciąć mi nogi.

Skoczyłem szybko, zrzucając ich z siebie i byłem gotowy do obrony, zanim trójka zdążyła się podnieść. Pierwsi dwaj ruszyli na mnie, w ich ciemnych oczach i postawie było widać złość, gdy zbliżali się do mnie jak prawdziwi drapieżnicy. Miałem dosyć tej zabawy. Te pajace myślały, że są nie do pokonania. Musiałem szybko zakończyć tę walkę. Nie miałem ochoty wychodzić dziś wieczorem z siniakami na twarzy.

Gdy dwaj rzucili się na mnie, jeden z nich wyprowadził cios, który udało mi się uniknąć, a następnie kopnąłem go mocno w nogę. Usłyszałem trzask i jęk, gdy upadł na ziemię. Wiedziałem, że coś złamałem, ale nie przejmowałem się zbytnio bólem, który mu zadałem. Zostałem złapany od tyłu, a para silnych rąk trzymała mnie, podczas gdy drugi zbliżał się do mnie.

Cholera. Rzuciłem głową do tyłu, trafiając tego, który mnie trzymał, prosto w nos, a jego ramiona opadły. Gdy pięść leciała w stronę mojej twarzy, złapałem ją ręką i skręciłem, łamiąc jego ramię. Pozostał jeszcze jeden, na którym nie złamałem niczego.

Skupiając się na tym, który stał przede mną, przegapiłem moment, gdy facet z połamanym nosem podszedł z boku. Było za późno, poczułem ciężką rękę uderzającą mnie w bok twarzy, co sprawiło, że upadłem na kolana. Splunąłem ciepłą metaliczną krwią z ust. Byłem zbyt pewny siebie.

Poczułem, jak Inanna popycha mnie do przodu, dając mi więcej siły, gdy wstałem na nogi. Seria pięści i nóg leciała w moją stronę, niektóre trafiały mnie, ale nie wyrządzały większych szkód. Blokowałem większość ciosów, aż w końcu udało mi się złapać jednego z facetów. Złapałem go za szyję i ścisnąłem mocno, nie na tyle, by złamać mu kark, ale wystarczająco, by stracił przytomność i pozwolił mi rzucić go na pozostałych dwóch.

Uderzyłem i znokautowałem kolejnego przeciwnika. To dwóch znokautowanych. Ten z połamanym nogą leżał na ziemi. Poddał się. Ostatni zaczął mnie okrążać; ten z połamanym nosem był tym, który nie mógł się doczekać, aż znajdę się na nim. Spojrzałem na niego i wskazałem palcem.

"Zostawiłem cię na koniec i spełnię twoje marzenia, skarbie." Kpiłem z niego, wiedząc, że zamierzam usiąść na nim, jak sobie wymarzył, i zasypać jego piękną twarz ciosami. Nie wyglądał na rozbawionego.

Rzucił się na mnie i próbował mnie zmylić. Pochylił się w lewo, ale jego nogi mówiły, że idzie w prawo. Uniknąłem jego ciosu i obróciłem się, chwytając go za kark i mocno kolanem uderzyłem w plecy, zmuszając go do upadku. Kiedy upadł, skoczyłem na niego i uderzyłem łokciem w tył głowy. Dosłownie zjadł ziemię. Uśmiechnąłem się i przewróciłem go, siadając na nim. Gotowy, by go zmaltretować, jak obiecałem.

W tym momencie spojrzałem poza niego i zobaczyłem Kellena w jego ringu, który radził sobie doskonale.

Spojrzałem z powrotem na dół, wysyłając cios w stronę faceta, na którym siedziałem. "Jak ci się teraz podoba, że jestem na górze, skurwysynu?" syczałem.

"Suka." To wszystko, co udało mu się wydusić, gdy zaczął tracić przytomność, a ja usłyszałem gwizd od mojego instruktora, dający mi znać, bym go puścił, był nieprzytomny.

„Ha ha, zwycięstwo! Nie mieli z nami szans.” Inanna trzymała nos wysoko, po pokonaniu trzech Alf. Uśmiechnęłam się na jej dumny ryk.

"PRZERWA DZIESIĘĆ MINUT PRZED DRUGĄ RUNDĄ! Zwycięzcy na prawo, reszta na lewo!” Krzyknął główny instruktor.

Podeszłam do trybun i usiadłam obok Kellena, który podał mi butelkę wody.

„Wyglądasz świetnie, Lamia, myślałem, że zabawisz się z nimi trochę dłużej.” Zaśmiał się, pokazując swój uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.

„Mmm, myślałam o tym, ale naprawdę nie chciałam mieć zmasakrowanej twarzy na dzisiejszą imprezę.” Odpowiedziałam śmiejąc się. Jako wilkołaki, goiliśmy się szybko, ale złamane kości czy rany potrzebowały trochę więcej czasu, żeby całkowicie się wyleczyć. Siniaki znikały w kilka godzin.

Kellen i ja wygraliśmy nasze kolejne dwie walki bez problemu. Potem przyszedł czas na trzecią rundę, gdzie ostatnia dwójka miała zmierzyć się ze sobą. Cholera. Okazało się, że to ja i Kellen.

Raz tylko walczyłam poważnie z Kellenem, na terenach treningowych Pałacu, ale byliśmy wtedy sami, nikt nie widział. I oczywiście, wygrałam. Nie byłam zachwycona perspektywą walki z Kellenem. Był moim Królem i Alfą, ja byłam jego ochroniarzem. Nigdy nie pokazałabym nad nim przewagi, zwłaszcza przed ludźmi.

„Moon! Langley!” Krzyknął instruktor. „Wasza kolej!”

Cholera, cholera, cholera. Nie chciałam walczyć z Kellenem. Nie mogłam wygrać, musiałabym się poddać.

„Nie, nie poddamy się.” Nalegała Inanna.

„Ale… Inanna, nie będę walczyć z moim królem. Nie skrzywdzę go.”

„Więc musisz uklęknąć. Ja też go nie skrzywdzę. Jak on jest twoim Królem, Conri jest moim.”

Conri był wilkiem Kellena i on oraz Inanna również nawiązali więź. Conri był jedynym, przed którym Inanna się poddawała.

Weszłam na ring i zwróciłam się twarzą do Kellena. Jego wyraz twarzy był taki sam jak mój, jego niebieskie oczy wyrażały ból. On też nie chciał ze mną walczyć.

Nie mogę z tobą walczyć, Kel powiedziałam przez naszą więź.

Daj spokój, Lam’s, wszystko w porządku. Oczekują od nas tego. Westchnął przez więź.

Skinęłam tylko głową i gdy instruktor zagwizdał na rozpoczęcie walki, opuściłam ręce, uklęknęłam i pochyliłam głowę, odsłaniając szyję. Nie mogłam z nim walczyć i nie mogłam się poddać. Mogłam tylko poddać się jemu. Jak bolesne i upokarzające by to nie było, bardziej bolałoby mnie zmuszenie Kellena do poddania się.

Gwizdek zabrzmiał „Langley! Wstań albo zostaniesz zdyskwalifikowana!”

Patrzyłam, jak Kellen cofa się i opuszcza ręce. Wiedział, że tego nie zrobię. Wolałabym być ukarana. Zapanowałam nad sobą i zwróciłam głowę w stronę instruktora. Nazywał się Wilson i wyglądał na wściekłego!

„Panie, z całym szacunkiem, nie mogę i nie będę uderzać mojego Króla. Poddałam się w mojej walce, co jest zgodne z zasadami, które pan określił.”

Ha! Masz to, cholero. Zaśmiałam się w duchu.

„Wstań i zrób mi 100 pompek, Langley!” Warknął i zacisnął pięść, wypowiadając te słowa. „A właściwie, zrób 200!” Krzyknął, gdy odchodził, przekazując swój klipbord komuś innemu, szepcząc mu coś do ucha, zanim opuścił teren treningowy.

Cóż, 200 pompek, chyba lepsze niż pokazanie się lepszą od Kellena.

Forrige kapittel
Neste kapittel