Rozdział 2
Adrian odchylił się na krześle, a jego bursztynowe oczy pozostały utkwione w Noelle, która bezwiednie polewała syropem swoje naleśniki.
"Przestań się gapić i jedz," zaśmiała się Noelle, łapiąc jego spojrzenie.
Adrian uśmiechnął się i oparł podbródek na dłoni. "Nie mogę się powstrzymać. Jesteś ładniejsza niż śniadanie." Noelle przewróciła oczami, ale na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. "Pochlebstwa nie sprawią, że dostaniesz kolejnego naleśnika."
Zanim Adrian zdążył odpowiedzieć, jego telefon zawibrował na stole, a ekran rozświetliło imię Milesa. Adrian westchnął, a jego uśmiech zniknął, gdy sięgnął po telefon.
"Czy naprawdę musisz psuć mi poranek, Miles?" burknął Adrian, przykładając telefon do ucha.
"Dzień dobry i tobie, słoneczko," odpowiedział Miles, jego głos był żywy. "Potrzebuję cię w AMN, teraz."
Adrian zmarszczył brwi. "Wróciłem do domu dopiero wczoraj wieczorem. Czy nie może to poczekać? Jem śniadanie z Noelle."
"Nie może czekać," powiedział stanowczo Miles. "Właśnie dostaliśmy ofertę od Dela Vega Productions. To ogromna sprawa, Adrian! Taka, na którą ludzie by się zabijali. Musisz to usłyszeć osobiście."
Adrian ścisnął nasadę nosa. Spojrzał na Noelle, która spokojnie piła swoją kawę, ale patrzyła na niego z wyrozumiałym uśmiechem.
"Nie jestem zainteresowany, Miles," powiedział Adrian, odchylając się na krześle. "Mówiłem ci, że chcę spędzić czas z Noelle. Cokolwiek to jest, porozmawiamy o tym jutro."
"Nie, nie możemy," nalegał Miles z nieugiętym tonem w głosie. "To jedyna w swoim rodzaju okazja. Dela Vega Productions nie puka do drzwi ot tak! Dzwonią tylko wtedy, gdy wiedzą, że jesteś najlepszym wyborem. Byłbyś szalony, ignorując to."
Adrian ciężko westchnął i przeczesał ręką swoje rozczochrane włosy. Spojrzał na Noelle ponownie, przepraszając ją w milczeniu swoimi oczami. Ale Noelle tylko uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową w cichej zachęcie.
"Dobrze," powiedział w końcu Adrian, wciąż nieco niechętnie. "Będę tam za godzinę."
"Niech to będzie pół godziny," zażartował Miles, zanim się rozłączył.
Adrian odłożył telefon z jękiem, pocierając twarz obiema rękami. "Ten człowiek nie rozumie pojęcia osobistego czasu."
Noelle zachichotała, sięgając przez stół, by ścisnąć jego dłoń. "Nic nie szkodzi. Wiem, jak ważna jest twoja praca. Idź i przygotuj się."
Adrian westchnął, wstał i obszedł stół, by pocałować ją w czubek głowy.
"Przynajmniej pozwól mi zawieźć cię do salonu ślubnego, o którym wspominałaś wczoraj wieczorem," powiedział Adrian, jego głos był miękki, gdy gładził jej włosy. "Mówiłaś, że chcesz wybrać swoją suknię."
Usta Noelle wykrzywiły się w uśmiechu, gdy spojrzała na niego. "Nie musisz. Już jesteś w pośpiechu przez Milesa, a wiem, jak bardzo będzie cię nękał, jeśli się spóźnisz."
Adrian uśmiechnął się, przykucając obok jej krzesła, aby ich oczy się spotkały. "Poradzę sobie z Milesem. Ale ty? Jesteś moim priorytetem."
Jej serce zmiękło na jego słowa, ale wciąż delikatnie pokręciła głową. "Poradzę sobie. Grace spotka się ze mną tam, pamiętasz? Skup się na tym dużym projekcie. Będziemy mieli mnóstwo czasu później, żeby kłócić się o koronki i tiule."
Bursztynowe oczy Adriana zwęziły się w zabawnym proteście. "Naprawdę zamierzasz wybrać suknię beze mnie? To okrutne, kochanie."
Zachichotała, głaszcząc go po policzku. "Przecież nie powinieneś widzieć sukni przed ślubem, panie Blackwood. Czy to nie przynosi pecha?"
"Przesąd," odpowiedział Adrian z uśmiechem, ale westchnął w poddaniu się. "Dobrze. Ale musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć, jak wrócę."
"Umowa stoi," powiedziała ze śmiechem, nachylając się, by delikatnie pocałować go w usta. "A teraz idź, zanim Miles znowu zadzwoni i zacznie na ciebie krzyczeć."
Niechętnie, Adrian wstał, chwycił kurtkę i klucze. Odwrócił się do niej, gdy dotarł do drzwi. "Napisz do mnie, jak tylko skończysz, dobrze? I nie pozwól, żeby Grace zmusiła cię do wyboru czegoś, czego nie lubisz."
Noelle pokręciła głową, rozbawiona jego troską. "Obiecuję. Idź już."
Z ostatnim, dłuższym spojrzeniem, Adrian wyszedł, a dźwięk zamykających się drzwi rozbrzmiał po całym domu. Noelle głęboko odetchnęła, a jej palce przesunęły się po ustach, gdzie pozostał ślad jego pocałunku, zanim dokończyła swoją kawę.
Grace stała przed salonem sukien ślubnych, zerkała na zegarek. Cichy dźwięk bransoletek delikatnie odbijał się echem, gdy skrzyżowała ręce i stukała obcasem o chodnik.
Gdy tylko zauważyła nadchodzącą Noelle w jej zwykłej koszuli i dopasowanych spodniach, Grace nie mogła powstrzymać lekkiego śmiechu. "Wiesz, chyba jesteś jedyną przyszłą panną młodą w mieście, która przychodzi wybierać suknię ślubną, wyglądając jakby miała załatwiać sprawunki."
Noelle wzruszyła ramionami z nieśmiałym uśmiechem, gdy dotarła do Grace. "Co jest złego w komforcie? Nie wiedziałam, że muszę się wystroić, żeby przymierzać sukienki."
Grace pokręciła głową, wciąż się uśmiechając, gdy chwyciła Noelle pod ramię. "Nie ma w tym nic złego, Elle. Po prostu... podziwiam, jak stąpasz twardo po ziemi. Większość kobiet na twoim miejscu by się popisywała." Wskazała na skromne trampki Noelle. "Słyszałam, że Adrian rozpieszcza cię na każdym kroku."
Noelle przewróciła oczami, jej uśmiech złagodniał. "Nie przypominaj mi. Sto razy mu mówiłam, żeby przestał kupować mi rzeczy, których nie potrzebuję. Czasami czuję, że muszę go strofować jak dziecko."
Grace wybuchnęła śmiechem. "Och, mogę to sobie wyobrazić. Ale wiesz, on nie jest tylko aktorem. Jest praktycznie jedną osobą, która kieruje całym imperium. Przysięgam, Adrian myśli, że rozpieszczanie ciebie to jego osobista misja."
Kroki Noelle nieco zwolniły, a ona spojrzała na Grace. "Imperium? O czym ty mówisz?"
Grace na ułamek sekundy zamarła, zdając sobie sprawę z faux pas. Szybko jednak przybrała obojętną minę. "Chodzi mi tylko o to, że... wiesz, jest ważną osobą. Jego projekty, jego wpływ... to dużo do ogarnięcia."
Noelle zmarszczyła brwi, wyraźnie nieprzekonana, ale nie chcąca drążyć tematu. "Cóż, nadal chciałabym, żeby trochę przystopował. Nie potrzebuję tego wszystkiego, żeby być szczęśliwa. Wystarczy mi on."
Uśmiech Grace złagodniał na słowa przyjaciółki. Skromność i szczerość Noelle były dokładnie tym, za co ona i Adrian ją uwielbiali. Przeplatając ich ramiona, Grace pociągnęła ją w stronę salonu sukien ślubnych. "Chodź, znajdziemy ci suknię marzeń, zanim się rozmyślisz."
Ale gdy tylko weszły do środka, Noelle aż westchnęła z zaskoczenia. Następnie nerwowo się zaśmiała, a jej oczy biegały po salonie. Lśniące żyrandole, rzędy delikatnych koronek i manekiny ubrane w najpiękniejsze jedwabne suknie emanowały luksusem na każdym kroku. Jej wzrok zatrzymał się na sukni z misternymi koralikami, a szczęka jej opadła, gdy zobaczyła metkę z ceną.
"Wow... są piękne... i drogie!" wykrzyknęła, jej ton wzrastał w lekkiej panice. "Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?!"
Grace wybuchnęła śmiechem, kręcąc głową, gdy chwyciła Noelle za ramię, żeby ją uspokoić. "Cicho, kobieto! Zachowujesz się, jakbyś nigdy wcześniej nie weszła do eleganckiego sklepu."
"Bo nie weszłam!" Noelle szepnęła ostro, wciąż rozglądając się po wystawnych ekspozycjach, jakby miały ją pochłonąć. "Nie stać mnie na nic tutaj! Grace, jestem tylko właścicielką kwiaciarni. Co ci przyszło do głowy?"
Grace przewróciła oczami dramatycznie, ciągnąc Noelle w stronę pobliskiego stojaka z sukniami. "Och, proszę cię. Naprawdę myślałaś, że Adrian pozwoli ci wydać choćby grosz na własny ślub?"
Noelle zamarła, mrugając na nią. "Ale... to mój ślub. Powinnam—"
"—Powinnaś co?" przerwała jej Grace z wymownym spojrzeniem. "Słuchaj, Elle, Adrian kocha cię ponad wszystko. Gdyby mógł, pewnie kupiłby ci cały sklep, żeby tylko zobaczyć twój uśmiech. Jesteś jego światem, więc pozwól mu cię trochę rozpieścić."
Noelle westchnęła, przeczesując włosy dłonią, gdy jej wzrok ponownie przesunął się na suknie. "Po prostu... nie chcę czuć, że go wykorzystuję, rozumiesz? On już robi tak dużo. To jest... przytłaczające."
Grace złagodniała, kładąc rękę na ramieniu Noelle. "To właśnie czyni cię tak wyjątkową, Elle. Nie zależy ci na sławie ani pieniądzach mojego kuzyna i on o tym wie. Ale pamiętaj, że on to wszystko robi, bo go to uszczęśliwia, nie dlatego, że myśli, że tego potrzebujesz. Nie wykorzystujesz go, dajesz mu szansę na pokazanie, jak bardzo cię kocha."
Usta Noelle wykrzywiły się w mały, niepewny uśmiech. "Sprawiasz, że to brzmi tak łatwo."
"Bo takie jest," droczyła się Grace, szturchając ją delikatnie. "A teraz chodź. Znajdziemy coś, co zwali Adriana z nóg w dniu waszego ślubu."















































































































































