Jego Misja

डाउनलोड <Jego Misja> मुफ्त के लिए!

डाउनलोड करें

Rozdział 4

Siedzę na łóżku i wzdycham, przeczesując rękami swoje niesforne włosy. Prawie nie zmrużyłam oka, cały sen był pełen koszmarów. Słońce zaczyna wschodzić, wpuszczając trochę światła przez zasłony. Światło odbija się od ścian, tworząc iryzujący blask złota.

Zamykam oczy i opieram się o ścianę, ciesząc się ciszą i spokojem, jakie oferuje poranek. Powietrze jest zawsze takie rześkie i świeże, jakby świat dawał mi czystą kartę każdego dnia. Moje myśli dryfują do wczorajszego spotkania z Jakiem.

A co, jeśli odkryje mój sekret?

Na pewno nie.

Ukrywałam wszystko przez lata, a teraz jeden głupi błąd grozi zrujnowaniem tego. Przeklinam pod nosem, pocierając skroń, czując, jak zaczyna mnie boleć głowa. Brak snu i stres mogą to spowodować.

  • Po prostu trzymaj się od niego z daleka, Emily - mruczę do siebie... To trudne, gdy oboje jesteśmy w tej samej klasie.

Wciągam dżinsy i zakładam krótki sweter. Moje włosy są proste jak drut, podchodzę do toaletki, krzywiąc się na widok swojej twarzy.

  • Kurczę, potrzebuję cudu - jęczę niezadowolona, sięgając po kosmetyczkę. Nakładam korektor pod oczy, aby ukryć brak snu. Używam go również do zakrycia bolesnego siniaka i po kilku minutach jest ledwo widoczny. Przez lata opanowałam sztukę ukrywania ran, siniaków i blizn za pomocą makijażu. To moja ukryta umiejętność.

Kończę makijaż tuszem do rzęs, eyelinerem i odrobiną różu. Gdy jestem zadowolona, wybieram kolor szminki, zanim wrzucam ją do szkolnej torby. Zbieram wszystko, czego potrzebuję, zanim ruszę do drzwi sypialni.

Wczoraj w nocy słyszałam, jak mama i Trevor kłócili się przez godziny, na szczęście nie tknął jej palcem. Najwyraźniej się pogodzili, bo po kłótni z ich sypialni dochodziły dźwięki, których nigdy więcej nie chcę słyszeć. Mentalnie dławię się, mając nadzieję, że użyli prezerwatywy. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje ta dysfunkcyjna rodzina, jest niewinne dziecko.

Otwieram drzwi do kuchni, by złapać batonik na śniadanie, zanim wyjdę. Gdy zauważam Trevora siedzącego przy stole, zamieram, wpatrując się w jego plecy. Nie śmiem oddychać, żeby mnie nie usłyszał. Powoli cofam się, stawiając kroki tak wolno, jak ślimak, żeby go nie zaalarmować. Udaje mi się odwrócić, gdy słyszę jego głos przecinający ciszę -

  • Gdzie myślisz, że idziesz?

Jego słowa są bełkotliwe z powodu pijaństwa. Słyszę świeży gniew w jego głosie i krzywię się, zatrzymując się w miejscu. Zamykam oczy i liczę do pięciu, próbując uspokoić oddech. Moje ręce zaczynają drżeć przy boku, gdy powoli się odwracam, stając z nim twarzą w twarz.

  • Do szkoły, jak codziennie - mruczę cicho. Unosi jedną brew i zaczyna powoli iść w moją stronę. Przyciskam się do ściany, ile mogę, mając nadzieję, że przejdzie obok mnie i zostawi mnie w spokoju. Smród alkoholu uderza mnie, gdy się zbliża, a ja przygryzam dolną wargę, by nie zadławić się z odrazy. Przechodzi obok mnie i wypuszczam powietrze, zanim zorientuję się, że nie powinnam jeszcze czuć ulgi.

Jego ciężkie oddechy zbliżają się do mojej odkrytej skóry na szyi. Jest tak blisko i z każdą sekundą coraz bliżej. Jego obecność powoduje, że moje wnętrzności ściskają się ze strachu, a potem obracają z obrzydzenia. W końcu czuję, jak jego ciało styka się z moim od tyłu, sztywnieję, zanim zmuszam stopy do zrobienia kroku naprzód.

Muszę zwiększyć dystans między nami.

Ręka Trevora natychmiast wystrzeliwuje i obejmuje mnie w talii. Wydaję z siebie cichy pisk ze strachu, jego nagły ruch zaskakuje mnie. Szarpie mnie do tyłu, przyciskając do siebie. Wiercę się pod jego dotykiem, moje gardło się zaciska, walczę o oddech. Otwieram usta, by zaprotestować, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk, jestem całkowicie sparaliżowana ze strachu.

Najgorsze jest wiedzieć, że ciało zawodzi cię wtedy, gdy najbardziej go potrzebujesz.

Trevor pochyla głowę, aż jego usta są na wysokości mojego ucha, brudny oddech narusza moją przestrzeń osobistą. Zaciskam mocno oczy, czując znajome pieczenie łez. Odmawiam im spadnięcia, nie dam temu świni satysfakcji, że mnie rani. Jego ręce mocniej wciskają się w moją skórę, a ja protestuję, walcząc, by się od niego uwolnić.

  • Co robisz? - w końcu protestuję, wdzięczna, że znalazłam swój głos. Odrzucam jego ręce ode mnie, desperacko próbując się uwolnić.

"Nie mów do mnie w ten sposób."

"Nie dotykaj mnie tak!" Odpowiadam mu, robiąc pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy. Pociągam rękę do przodu i uderzam go łokciem między nogi, mocno. Jego uścisk natychmiast się rozluźnia, a on zgina się z bólu. Moje oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a na moich ustach pojawia się uśmiech, gdy patrzę, jak więdnie z bólu, drań.

Szybko przeskakuję nad nim, kierując się prosto do drzwi wejściowych. Gdy tylko Trevor odzyskuje równowagę, wstaje, wydając z siebie sfrustrowany krzyk. Nie mam czasu na reakcję, gdy pędzi na mnie jak rozwścieczony byk na arenie. Zwycięski uśmiech na mojej twarzy szybko gaśnie, zastąpiony przerażeniem. Szybko rozglądam się za czymś, czego mogłabym użyć jako broń, ale na nic to się nie zdaje, nie mam wystarczająco dużo czasu.

Wszystko, co mogę zrobić, to zasłonić głowę rękami i przyjąć cios.

Siła jego uderzenia rzuca mnie na bok i jęczę, moje ciało pada na podłogę. Czuję, jak ból głowy nasila się, aż pulsuje w moich uszach. Mrugam, gwiazdy tańczą przed moimi oczami, jakby mnie wyśmiewając. Chwytam się za głowę, czując ciepłą ciecz na palcach. Krew. Trevor pochyla się do mojego poziomu i chwyta mnie za szczękę, zmuszając do patrzenia mu w oczy.

Zimne, ciemne, beznamiętne oczy przypominające bezdenną czarną otchłań.

"Zrób to jeszcze raz, a zranie cię dwa razy mocniej."

Jego słowa są beznamiętne, bezpośrednie i spokojne. Jednak nie umyka mi morderczy błysk w jego oczach. Puszcza moją brodę i wstaje, jego stopa uderza mnie w brzuch. Znowu jęczę, czując ostry, przeszywający ból. Mój żołądek skręca się z mdłości, a ja zaczynam sucho wymiotować na bok. Zaraz zwymiotuję.

Nie wymiotuj Emily, nie wymiotuj.

Trevor odchodzi ode mnie, zadowolony, że wyrządził wystarczająco dużo szkód. Jego kroki stopniowo cichną, aż zostaję sama, zwinięta w kulkę na podłodze. Gdy znika, pozwalam, by pierwsza łza spadła, a za nią kilka kolejnych.


Gdy wysiadam z autobusu, krzywię się z bólu, zanim przenoszę torbę na drugie ramię. Jeśli poruszę się o cal, ból natychmiast się nasila. Powoli idę drogą, kierując się w stronę budynku szkoły na wprost.

"Jeśli będziesz szła wolniej, to ślimak cię wyprzedzi."

Odwracam głowę, moje oczy rozszerzają się ze zdziwienia, gdy dostrzegam Jake'a Melvina. Idzie tuż za mną, ubrany w białą koszulę, czarne rurki i skórzaną kurtkę. W jednej ręce trzyma nieodpalonego papierosa, a w drugiej zapalniczkę, wyglądając na niezwykle zirytowanego. Przypominam sobie nasze spotkanie i uśmiecham się do niego z przymusem. Unosi jedną brew, jego oczy szybko skanują moje ciało.

"Zabrakło ci języka w gębie, Muffin?" Mówi bez ogródek, a ja marszczę brwi, posyłając mu gniewne spojrzenie. On wzrusza ramionami, omija mnie i idzie kilka kroków do przodu. Wzdycham i znowu zmieniam ramię, nie mogąc powstrzymać wyrazu dyskomfortu na twarzy.

"Jestem na ciebie zła za to, że byłeś wczoraj niemiły, kiedy przepraszałam." Mówię głośno, przyciągając jego uwagę. Słyszę, jak prycha, zanim powoli się odwraca, patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.

"Nie powinienem przepraszać, to ty na mnie wpadłaś."

"To był wypadek, jestem tylko człowiekiem." Protestuję, ignorując nerwy rosnące w moim żołądku pod jego intensywnym spojrzeniem.

"Manners nie kosztują ani grosza, Jake Melvin." Karcę go, próbując przejść przed nim w gniewie. Ból w bokach sprawia, że to niemożliwe i ku mojemu rozczarowaniu muszę zwolnić.

"Cokolwiek powiesz, Emily Wentworth." Jake naśladuje mnie, wkładając papierosa do ust i zapalając go. Krzywię się i odsuwam krok od niego.

"Jesteś niesamowicie irytujący," mamroczę pod nosem, co wywołuje u Jake'a zadowolony uśmiech. Wydmuchuje dym w moją stronę i natychmiast zaczynam się dusić. Jego śmiech wypełnia powietrze, gdy odchodzi, zostawiając mnie z gniewnym spojrzeniem w jego kierunku.


Nie mogę znieczulić bólu, kuleję tak wyraźnie, że każdy to zauważy. Połykam dwie tabletki przeciwbólowe i opieram się o oparcie krzesła, czekając, aż zaczną działać. Postanowiłam przyjść wcześniej, żeby usiąść w klasie, zanim ktokolwiek zauważy mój dyskomfort. Udało mi się oczyścić ranę na boku głowy i teraz jest sprytnie ukryta pod włosami. Mój żołądek nadal pulsuje z bólu, każdy najmniejszy ruch sprawia, że zamykam oczy, a głowa kręci mi się z zawrotów.

Jęczę i kładę głowę na biurku, czekając, aż pokój przestanie się kręcić. Drzwi do klasy otwierają się i wchodzi kilku moich kolegów z klasy.

rzucając na mnie niezręczne spojrzenie. Szybko siadam prosto, obdarzając ich słabym uśmiechem. Powoli wyciągam książki i udaję, że jestem zafascynowana trygonometrią. Jeśli trzymałabym głowę nisko, może nikt nie zauważy bólu na mojej twarzy ani moich oczu.

Mija kilka minut, zanim nauczyciel wchodzi do klasy, witając nas wszystkich. Macham do Trish, gdy siada obok mnie, wyglądając jak zawsze olśniewająco. Jej blond włosy są wyprostowane i opadają na ramiona. Makijaż jest nienagannie wykonany, a paznokcie pomalowane na jaskrawy niebieski. Jest taka jak Barbie. Odwraca się do mnie, obdarzając mnie uśmiechem godnym nagrody, zanim zmarszczy brwi —

"Czy wszystko w porządku, Emily? Wyglądasz blado."

"Jest okej, Trish, po prostu trochę zmęczona."

Krzywi się i kiwa głową w zgodzie, pochylając się bliżej do mnie.

"Okres?" szepcze, współczucie błyskając w jej oczach. Uśmiecham się słabo w odpowiedzi.

"Tak, czuję się, jakby mnie przejechał walec, wiele razy."

To nie jest prawda, ale też nie całkowite kłamstwo.


"Trzy pięćdziesiąt, proszę."

Kiwam głową i sięgam po monety w kieszeni, podając je. Pani w stołówce uśmiecha się do mnie, przesuwając w moją stronę talerz z parującym makaronem i chlebem czosnkowym.

"Smacznego, kochanie."

"Dziękuję," uśmiecham się, biorąc talerz i idąc w stronę stolika w rogu. Trish już siedzi z kilkoma innymi dziewczynami i kilkoma chłopakami. Rozmawia głośno, czasem przerywając, by się śmiać lub chichotać.

Jej oczy lądują na mnie i szeroko się uśmiecha, klepiąc miejsce obok siebie. Siadam, krzywiąc się, gdy ból przeszywa moją stronę. Potrzeba kilku sekund głębokiego wdechu i wydechu, aby ból ustąpił. Trish grzebie w swojej torbie, zauważając dyskomfort na mojej twarzy.

"Weź to. To działa cuda na bóle miesiączkowe. Naprawdę, twoja macica będzie mi wdzięczna na zawsze."

Kładzie dwie tabletki na mojej dłoni, a ja słabo kiwam głową, udając, że wszystko jest w porządku. Nie mogę jej powiedzieć, że to nie bóle miesiączkowe, bo już nie mam okresów z powodu bicia.

Moje miesiączki są nieregularne, czasem trwają tygodniami, a potem znikają na miesiące. Trudno jest ustalić, czy krwawię z powodu okresu czy z powodu przemocy.

"Dzięki, Trish," mamroczę cicho, przesuwając makaron po talerzu. Nagle nie mam już apetytu na jedzenie.

"Węglowodany są twoim najlepszym przyjacielem podczas okresu, Emily. Dlaczego zaniedbujesz ten talerz pełen dobroci?" Trish pyta mnie, próbując rozładować sytuację. Widzę troskę w jej oczach i przybieram fałszywy uśmiech.

"Po prostu nie jestem bardzo głodna, to wszystko."

Trish kiwa głową, pochylając się, by mnie szybko przytulić. Gdy odwzajemniam jej uścisk, moje oczy spotykają intensywne spojrzenie z drugiego końca sali. Natychmiast czuję, jak moje serce zatrzymuje się na sekundę, gdy przechyla głowę, studiując mnie. Błękit jego oczu przepala moje i nie mogę oderwać od niego wzroku. Jego wyraz twarzy pozostaje beznamiętny, a ja, szeroko otwierając oczy, obserwuję, jak wstaje od swojego stołu. Kilkoma krokami zbliża się do nas, jego kroki są płynne.

Trish podąża za moim spojrzeniem i marszczy brwi, gdy jej oczy lądują na Jake'u Melvinie. Wszyscy przy stole milkną, rozmowa nagle się kończy. Jake nie wydaje się przejmować reakcją, jego twarz pozostaje bez wyrazu, gdy idzie prosto w moją stronę. Czuję, jak serce bije mi dziko w piersi, grożąc, że zaraz wyskoczy. Cały czas Jake patrzy prosto na mnie, szukając odpowiedzi w moich oczach.

"Możemy porozmawiać?"

Po prostu patrzę na niego, lekko rozchylając usta. Jego zapach natychmiast mnie otula, sprawiając, że moje myśli stają się mgliste i rozmyte.

"Um—"

"To ważne." Odpowiada natychmiast, ignorując palące spojrzenia wszystkich wokół stołu. Przełykam gulę w gardle i kiwam głową, podnosząc się. Ból przeszywa moją stronę od nagłego ruchu, a ja zaciskam oczy, starając się nie pokazać bólu na twarzy.

"Emily?" Trish pyta mnie niepewnie, spoglądając z niepokojem między mną a Jake'em. Rzucam jej uspokajające spojrzenie.

"Jest okej, Trish, zaraz wrócę. Pani Wilkins chce, żebyśmy z Jake'iem przygotowali salę na kolejną grupę uczniów." Wyjaśniam, nienawidząc, że ją okłamuję. Nie mogę jej powiedzieć prawdziwego powodu. Trish przez chwilę cicho przeszukuje moją twarz, zanim kiwa głową.

Macham do niej, wychodząc ze stołówki, z Jake'iem idącym za mną. Czuję jego obecność, sprawiając, że włosy na karku stają się sztywne.

"Mogłaś wymyślić lepszą wymówkę niż ta, Wentworth."

"Nie jestem dokładnie profesjonalistką w kłamaniu swoim przyjaciołom na tak krótkie wyprzedzenie." Odpowiadam zirytowana. Przepycham się przez drzwi, kierując się w stronę szkolnych korytarzy, które są opustoszałe w porze obiadowej. Jake podąża za mną w milczeniu, trzymając ręce w kieszeniach kurtki. Gdy jestem pewna, że nikt nas nie zobaczy, odwracam się, zapominając, że rano zostałam mocno pobita.

Moja ręka natychmiast naciska na brzuch w próbie zmniejszenia bólu. Oczy Jake'a ciemnieją i robi krok w moją stronę. Jego ręka wyciąga się, lądując na mojej talii, gdzie trzyma mnie ostrożnie.

"Co się stało?" Pyta, jego głos jest niskim pomrukiem. Zaciskam zęby, powstrzymując łzy. Nawet przez ból, moje ciało płonie od jego dotyku. Cicho przeklinam siebie za reakcję na jego prosty gest. Patrzę na niego, maskując ból w moich oczach.

"Kobiece sprawy," wzruszam ramionami, opierając się o ścianę. Gryzę wnętrze policzka, żeby nie krzyknąć z bólu. Jake przeszukuje moją twarz w milczeniu i od razu wiem, że mi nie wierzy. Kręci głową, jego ciemne włosy opadają mu na oczy. Skupiam się na ścianie za nim, żeby na niego nie patrzeć.

"O czym chciałeś ze mną porozmawiać?" Pytam, rumieniąc się. Czuję motyle w brzuchu z nerwów. Czy to teraz Jake skonfrontuje mnie z wczorajszym wydarzeniem?

"Chciałem przeprosić."

Moja głowa odskakuje, patrzę prosto na niego, w jego oczy. Przysięgam, że moje usta rzeczywiście trochę się otwierają z szoku.

"Ty chcesz mnie przeprosić?" Pytam, szok jest widoczny w moim głosie. On nie odpowiada, tylko kiwnie głową.

"Od kiedy to Wielki Zły Jake przeprasza?"

Jake cicho się śmieje, kąciki jego ust drgają w górę. Huh, jest uroczy, kiedy się uśmiecha.

"Wielki Zły Jake? Proszę, powiedz mi, że ludzie tak mnie nie nazywają. To by poważnie zrujnowało moją reputację na ulicy."

"Nie ludzie, tylko ja." Uśmiecham się, bawiąc się dłońmi. Jake spogląda na mnie spod swoich gęstych ciemnych rzęs, jego niebieskie oczy szukają moich. Czuję, jak mój żołądek robi fikołki, a serce zaczyna bić szybciej. Opuszczam wzrok na podłogę i odchrząkuję, zła na siebie za reakcję na niego. Nie mogę nic na to poradzić, chłopak jest piękny mimo że jest irytujący jak diabli.

"Chcę przeprosić za wczoraj. Nie patrzyłem, gdzie idę."

Mrugam z zaskoczenia, spoglądając na niego. Wzdycha z rezygnacją, zanim kontynuuje —

"I przepraszam za dmuchanie ci dymem w twarz, to było niegrzeczne."

Na moich ustach pojawia się mały uśmiech i jestem wdzięczna. Moja ręka nieustannie trzyma się brzucha, gdzie ból pulsuje. Muszę usiąść, i to szybko.

"Nie martw się o to," odpowiadam cicho, pamiętając, jak Jake zauważył strach w moich oczach wczoraj. Dlaczego zachowuje się tak przepraszająco? Od kiedy Jake przejmuje się tym, co inni o nim myślą?

"Jake, serio. Wszystko jest w porządku," powtarzam, dając mu kolejny uśmiech. Jeśli nie zakończymy rozmowy szybko, boję się, że zemdleję z bólu.

"No, może poza tym dmuchaniem dymem, bo to jest po prostu obrzydliwe. Wiesz, że bierne palenie jest tak samo niebezpieczne jak palenie? To bardzo szkodliwe dla..."

Przerywam, zauważając, że patrzy na mnie z rozbawieniem. Humor miga w jego oczach, a on się uśmiecha, jego oczy opadają na podłogę. Patrzę na podłogę nieśmiało, ale zdaję sobie sprawę, że to był zły ruch.

Zaraz dopada mnie zawroty głowy, moje nogi uginają się pod moim ciężarem. Jeśli szybko nie usiądę, na pewno zemdleję. Jake robi krok do przodu, jego zapach całkowicie mnie otacza. Jestem przyciśnięta do ściany, używając jej do podtrzymania mojego ciężaru.

"Na pewno wszystko w porządku?"

Jego twarz zaczyna się rozmazywać przed moimi oczami, jego głos staje się krótkim brzęczącym dźwiękiem. Kiwnę głową słabo, bojąc się, że jeśli otworzę usta, żeby odpowiedzieć, zamiast tego zapłaczę.

Czarne plamy pojawiają się przed moimi oczami i czuję, jak chwiejnie stąpam na nogach, moje ciało krzyczy z bólu. Jego ręce natychmiast mnie obejmują, podtrzymując mnie, gdy dochodzę do siebie z mojego stanu ciemności. Cicho jęczę, kręcąc głową, żeby mnie zostawił, ledwo go znam. Jego głowa schyla się nisko, aż jego usta dotykają mojego ucha.

"Chyba zapominasz, kim jestem," szepcze mi do ucha, jego ręce trzymają moje ciało mocno na miejscu.

"Nie możesz mnie okłamać, Emily, jestem otoczony światem bólu. Nie myśl, że nie potrafię go wyczuć, kiedy jest wokół ciebie."

Nie odpowiadam, zamiast tego skupiam się na wyczyszczeniu mojego wzroku.

पिछला अध्याय
अगला अध्याय